31 października 2015

Otulona uczuciem - Fragment 13

Weszłam do swojego pustego pokoju, pełna pytań. Byłam przekonana, że Rozalia jest uczciwą dziewczyną, a tu takie rozczarowanie. Jest zupełnie jak te wszystkie lalunie. Taka jak Laura, moja dawna koleżanka, która nie mogła się zdecydować na jednego chłopaka, dlatego zachłannie mamiła wszystkich. Brr. Wracają przykre wspomnienia. Zawiodłam się. Szkoda mi Lysandra, wydaje się naprawdę w porządku. Cóż, właściwie to nie jest moja sprawa. Nie będę się w to wtrącać, bo to ja wyjdę na tym najgorzej. Rozpakowywałam torbę, starając się nie myśleć o tym co widziałam. Alice! Ogarnij się! Przecież obiecałaś to sobie! Żadnego angażowania! Dostałaś już nauczkę, mało ci? Westchnęłam ciężko. Muszę zmyć z siebie dzisiejszy dzień, bo nie dam rady funkcjonować. Wzięłam rzeczy do przebrania i zamknęłam się w łazience. Wyjdę z niej, zupełnie oczyszczona.
Siedząc na podłodze, porządkowałam papiery wysypane z torby. Kurczę, zapomniałam pokazać cioci informacji o wycieczce. Jest cichutko, więc pewnie jej nie ma. Wzięłam dokumenty i zeszłam na dół. Położę jej to w sypialni, by zajrzała do tego, gdy będzie miała czas. Weszłam niepewnie do pokoju. Matko! Jaki tu burdel. A ten smród… Jakby coś zdechło. Oj ciocia, ciocia. Kopnęłam w coś twardego, leżącego na podłodze. Fyy. Au! Złapałam się za palce. Usiadłam na niepościelonym łóżku i podniosłam przedmiot, który mnie skrzywdził. Po ciele przeszedł mi zimny dreszcz. Była to połamana ramka ze zdjęciem. Przykrym zdjęciem, wzbudzającym w każdym z naszej rodziny ból i tęsknotę. No może prawie, bo ja, jak to ja, jestem poza tym. Przejechałam palcem po pękniętym szkle. Ile razy musiałaś ściskać tą fotografię? Ile łez przy tym wylałaś? Każdy pamięta, a mówią, że czas leczy rany. Nie prawda. To jak z bliznami, pozostają na całe życie. Nieważne co spróbujemy zrobić, by je usunąć to i tak zostawią po sobie ślad. Ślad w naszej psychice. A każda blizna nas uczy. Uczy cierpienia.
Przekroczyłam szkolną bramę w posępnym humorze. W oczy rzucił mi się siedzący Lysander. Tkwił na ławce otulony samotnością. Zazdroszczę mu jej, ja tak bardzo jej pragnę, ale ku naszemu losu, nigdy nie otrzymujemy tego, czego chcemy. Cień okrywał go swą płachtą, osłaniając przed rażącym promykami Ra. Nawet natura mu sprzyja, bajkowemu księciu o magicznych oczach. Zamyślony pisał coś w grubym zeszycie. Westchnęłam ciężko. Wolałabym nie być świadkiem wczorajszego zajścia. Spojrzałam na niego jeszcze współczując jego wkrótce złamanemu sercu, po czym zamknęłam za sobą drzwi wchodząc na korytarz. To co wyprawia Rozalia to jej sprawa. Mnie to nie obchodzi. Takie jest moje stanowisko.
Białowłosej dziś nie ma, więc w końcu mam spokój. Mogłam w spokoju zajadać się śniadaniem na pustawym dziedzińcu. W tych czasach tak niewiele osób lubi przebywać na świeżym powietrzu. Dla mnie to plus, bo nikt mi się tutaj nie panoszy. „Cisza i wiatr, słońce i radość... cóż więcej można chcieć.”* Czas mijał szybko, za szybko. Nim się spostrzegłam zadzwonił dzwonek na lekcje. Pakując się, przyuważyłam czarny notatnik leżący w trawie obok nóg drewnianego siedzenia. Hmm czy to nie ten, w którym Lysander wcześniej notował? Musiał o nim zapomnieć. Trudno. Jak jest mu niezbędny to prędzej czy później go znajdzie. Lepiej niech zostanie tam, gdzie go zgubił. Zebrałam się i w chwili, gdy miałam przejść przez próg więziennego budynku z etykietką „szkoła” napotkałam wspomnianego chłopaka, chcącego wyjść na zewnątrz. Jak to dżentelmen, przepuścił mnie i razem znaleźliśmy się po wewnętrznej stronie.
-Panienko... - Zaczął zwracając moją uwagę. - ...Nie widziałaś może gdzieś samotnego notatnika?
-Widziałam. Leży pod ławką. - Udzieliłam odpowiedzi, wskazując miejsce do szukania. Popatrzał na mnie podejrzliwie, unosząc jedną brew do góry.
-Leży? Czyli panienka go nawet nie raczyła podnieść? - Zabrzmiało poważnie.
-Absolutnie. - Po co mam tykać cudze rzeczy? Nie uznaję zasady co znalezione, nie kradzione. Wszystko ma swojego właściciela, a od ciebie zależy czy jesteś kradziejem i sobie przywłaszczysz, czy uczciwym człowiekiem, szukającym prawowitego posiadacza. Ja akurat jestem tym typem, który przechodzi obojętnie. Lysander uśmiechnął się widocznie zadowolony z mojej postawy.
-Cenię to. Nie bycie wścibskim. Zaimponowałaś mi. - Serio? Tak łatwo ci zaimponować? Jesteś taki łatwy, nic dziwnego, że pozwalasz wbijać sobie sztylet w plecy przez ukochaną osobę. Masz miękkie serce, obyś dupę miał ze stali.
-Idź już po niego, bo ktoś może się połasić.
-A tak. Niech go panienka następnym razem zabierze ze sobą. Byłbym dozgonnie wdzięczny. - Odparł w drodze po swoją papierową własność. Nie obiecuję. Znając siebie z pewnością go zostawię.
Zastanawiałam się, co z moimi zakupami. Rozalii nie ma, a nikogo innego z mojej klasy nie chcę wyciągać. Zerknęłam na Melanie. Hmm może Jade by ze mną poszedł? Jako specjalista doradziłby mi co wybrać. Bez dłuższego wahania podeszłam do dziewczyny.
-Melanio czy klasa Nataniela ma jeszcze lekcje? - My już skończyliśmy zajęcia. Liczę, iż rocznik wyżej nie idzie o tej samej porze. Brunetka zmierzyła mnie chłodnym wzrokiem. No poważnie? Czy ja ci wyglądam na konkurencję? Jak ja w życiu nie patrzałam na chłopaków, jak na obiekty westchnień. Jakie te zauroczenia potrafią być denerwujące. - Muszę załatwić coś z Jadem, dlatego pytam. - Wyjaśniłam, aby przestała mnie zabijać w myślach. Spokojniejsza uśmiechnęła się ciepło. Co za zmiana. Ach te kobiety. Zmieniają humor tysiąc razy w ciągu dnia. Są stałe jak rzeka. Czyli wcale.
-Z tego co kojarzę to tak. Ale musisz się pośpieszyć, bo to będzie ich ostatnia. Iść z tobą?
-Jak chcesz. - Bąknęłam, przerzucając sobie torbę przez ramię. Nie czekając na nią, wyszłam z sali. Kurde. Uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, gdzie mogę znaleźć mój cel. Trudno. Poszukam. Tylko trzy piętra, co to dla mnie. Weszłam po schodach do góry i przeszłam kawałek prosto korytarzem wypełnionym po jednej stronie dużymi oknami, a po drugiej drzwiami do pomieszczeń lekcyjnych. Mijałam porozwalanych na podłodze lub okupujących parapety ludzi. Nikt mnie nie zauważał, czułam się jak duch. Odpowiadało mi to, zawsze chciałam być niewidzialna. Znalazłam żółto – zieloną parkę, wesoło o czymś rozmawiającą. Wcale wysilać się nie musiałam, co za szczęście. Podeszłam szybko.
-Przepraszam, że przeszkadzam. - Zaczęłam dyplomatycznie, przerywając im dyskusję. Uśmiechnięci spojrzeli na mnie.
-Coś się stało? - Zapytał zaniepokojony blondyn.
-Jade jeśli masz czas i chęci to poszedłbyś ze mną do sklepu ogrodniczego? - To raczej dobre posunięcie, zwracać się z tym do doświadczonego w fachu. Popatrzeli zdziwieni. Nie mogę stwierdzić, który z nich był w większym szoku. Nie wyobrażajcie sobie za wiele. Ja mam w tym interes, inaczej bym nigdzie, nikogo nie zapraszała. Nie chcę zawiązywać jakiś durnych więzi czy spędzać czas po szkole na czymś niepożytecznym jak szwendanie się z znajomymi. Nie o to mi chodzi. Po prostu wolę zapytać i kupić coś porządnego niż marnować pieniądze na badziewie, które po kilku użyciach mi się rozleci.
-Traktujesz to na poważnie? W sensie ogród? - Zapytał, wciąż mi nie ufając. Cóż taka postawa jest dobra, nie można być zbyt ufnym, bo skończmy jak Lysander. Oszukani i zranieni.
-Tak. Ale jeśli to dla ciebie problem to trudno. - Zresztą, mogę jeszcze ciotkę poprosić. Ona pewnie zna to miasto jak własną kieszeń. - Nie chciałam kupić kota w worku. Dobra, nieważne. Poradzę sobie. - Odparłam i już gdy miałam się wycofać, zostałam zatrzymana chwytem za ramię przed Jade.
-Okej, okej uparciuchu. Jeśli to dla ciebie tylko sprawy biznesu to mogę z tobą pójść. - A niby jakie miały być inne? I dzięki za łaskę, tym razem z niej skorzystam. - To co? Jedenasta pod szkołą? Sobota ci odpowiada? - Zaproponował. Chciałam iść dziś, żeby mieć to za sobą, ale w sumie nie mam jeszcze pieniędzy. A skoro nie masz wcześniej czasu, to niech będzie.
-Odpowiada. - Uśmiechnęłam się.
-Ej ja też idę. - Wtrącił Nataniel, krzyżując ręce. A ty po co? Ciebie to raczej tylko kotki i książki interesują, więc co ty możesz chcieć z sklepu ogrodniczego?
-A ty po co? - Ha! Wyjął mi myśl z głowy i ubrał w słowa zielonooki. Jego nastawienie jest podobne do mojego. Ogrodnicy chyba już tak mają. Są odludnieni i najlepiej czują się w towarzystwie kwiatków.
-Eee... Bo potrzebuję czegoś. - Spojrzał gdzieś w bok, pewnie szukając pomysłu. Nie udawaj, przecież na pierwszy rzut oka widać, iż spekulujesz.
-Niby czego? - Zapytał nieprzekonany Jade. Też mu nie wierzysz, co? Powiedziałabym witaj w klubie, ale on łączy nas już od poniedziałku.
-Doniczki. Muszę przesadzić kwiatka. - Masz jakąś roślinkę? Zaraz...
-A czy ty nie miałeś uczulenia na pyłki?
-Ale na parapetówkę dostałem w miarę bezpieczną roślinkę. Trochę się jej urosło. - Uśmiechnął się niewinnie. Pff. Niech ci będzie. Czy tam będziesz, czy nie, mi to różnicy nie robi.
-Aliceee! - Usłyszałam za sobą damski głos. Wszyscy troje spojrzeliśmy na pośpiesznie idącą w naszym kierunku Melanie. -Zrobiła głęboki wdech i wydech. – No wiesz ty co. Odwracam się na sekundkę, a ciebie już nie ma. - Ach. To ja miałam na ciebie zaczekać? Sorki, śpieszyło mi się.
-Cześć chłopcy. - Zwróciła się do męskich towarzyszy.
-Cześć, cześć. - Burknął Jade.
-I co? Załatwiliście sprawę? - Zapytała odpowiedzialnie.
-Chyba tak. - Westchnął zielonowłosy. Zawył dzwonek, więc to czas, by się pożegnać. Och skoro mam wolne popołudnie, zajmę się załatwieniem sobie roweru. Chciałabym zacząć na nim jeździć do szkoły, póki jest jeszcze ładna pogoda.
-No. To ja uciekam. Do soboty. - Rzekłam na odchodne. Na dźwięk pozdrowienia Melania zbladła.
-Jak to do soboty? – Wyłapałam ukierunkowane w Nataniela pytanie, płynnie się oddalając.



* fragment piosenki: "Cisza i wiatr" A. Rojek.

7 komentarzy:

  1. Super rozdział :) Melania to naprawdę zazdrosna idiotka, a swoją drogą zastanawiam się czy aby Nat nie czuje czegoś do Alice. Nie dość, że wcześniej się wtrącał jak rozmawiała Jadem i w ogóle był jakoś bardzo zainteresowany jej osobą, to jeszcze się wprasza na zakupy do sklepu ogrodniczego. Niech się tam rozkicha (wredna ja).
    Super rozdział i nie mogę doczekać się kolejnego.
    Ps. Ciekawi mnie kto był na tym zdjęciu na początku rozdziału. Nie mogę się doczekać, aby poznać odpowiedź.
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby antyfanka Nataniela? :D
      Dziękuję i również pozdrawiam ♥

      Usuń
    2. Antyfanką Nata nie jestem... co prawda niezbyt za nim przepadam, po prostu drażni mnie, że pcha się tam gdzie go nie chcą i wpycha się tam gdzie nie trzeba

      Usuń
  2. Noooooooooo! Kurde xd śmiać mi się chce na myśli Alice i lysa a ta szczera ;
    Kto ma miękke serce musi mieć dupe ze stali. Rozdział suuupeeerrr jak zawsze ❤ pozdrawia żadna następnego rozdziału Haruka ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo taka prawda :P Cieszę się :)
      Dziękuję i również pozdrawiam ♥

      Usuń
  3. Aaaaa, Alice idzie z dwoma chłopakami do sklepu ogrodniczego (można by rzec że taka niby randka ^^)
    Kurczę Rozalii nie ma, chyba naprawdę musiała mieć nieźle poranione stopy. Miałam malutką nadzieję że Alice okażę większe zainteresowanie "zdradą" Rozy, a tu klops ;(
    Kogo było to zdjęcie znalezione u ciotki? Chcę wiedzieć! Z każdym rozdziałem mam coraz więcej pytań w mojej głowie :-]
    Czyżby ktoś się tu zakochał? Czy Nataniel mógłby tak szybko przywiązać się do Alice? Awww... Uroczo ❤
    Rozdział Epicki! ❤ Czekam na kolejne, pozdrawiam i weny ^^ .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana wątek z domniemaną zdradą jeszcze się nie zakończył :*
      Kto wie co tam blondynkowi w serduszku gra :P
      Dziękuję i także pozdrawiam ♥

      Usuń