-Ty nowa!
– Zatrzymał mnie dziewczęcy głos, gdy szłam w stronę ogrodu. Obróciłam się i
poczułam dziwne zakłopotanie. Długowłosa blondynka przeszywała mnie pełnym wrogości
wzrokiem. Westchnęłam. Czy ta szkoła cała jest wypełniona upierdliwcami?
-Słucham? – Zapytałam, nastawiona na
wszelakie groźby. Jakby robił to ktoś po raz pierwszy, nudy. Zawsze chodzi o to
samo. Że te dziunie znajdują na to czas między malowaniem paznokci.
-Jak myślisz, że możesz tu robić co ci się
żywnie podoba to grubo się mylisz. – O co jej do diaska chodzi? Ja tylko chcę
odnaleźć spokój. Przeżyć w samotności. Ach te księżniczki.
-Dobra, dobra. Wiem jakie są zasady. Ty tu
rządzisz, nie zbliżać się do chłopaków, nie udzielać się w żadne konkursy i tak
dalej. Masz to jak w banku, a teraz daj mi wrócić do mojej samotności.
– Popatrzała zaskoczona. Chyba brakło jej słów, ale serio. Po co wchodzić jej w
drogę i wdawać się w dyskusje. „To” i tak zawsze wie lepiej, chociaż jej mózg
ma za mało pofałdowań, by zrozumieć co się do niej mówi.
-Ja mówię poważnie! – Chyba się zezłościła.
Dobra zmywam się, zanim posypie się brokat z jej tandetnej biżuterii. Pewnie
była droga, szkoda, że to taki chłam. Machnęłam ręką i pozostawiłam ją w tyle.
Przeszłam obok
pokoju gospodarzy i już, gdy miałam otworzyć drzwi na dziedziniec, ktoś zawołał
mnie po imieniu. Kurde, kto tym razem? Dajcie mi już ludzie spokój. Nataniel
podszedł do mnie z dziwną miną. Trochę zatroskaną, a może złą? Nie za bardzo
rozróżniam te dwa uczucia.
-Alice słyszałem, że Kastiel męczył cię
dziś na lekcji. – O, plotki szybko się rozchodzą. W sumie… To przecież szkoła.
-Dobrze to ująłeś. Prawdziwy z niego
natręt. – Przetarłam pewnie zaczerwieniony ślad po jego krzywym palcu.
-Uważaj na niego. Jakby ci się naprzykrzał
to zgłoś się od razu do mnie. – Ta Natanielu, już do ciebie przylecę. Szkoda, że
twoja muskulatura nie popiera twych silnych słów.
-Będę uważać. Dzięki za troskę. – Odparłam
i podekscytowana udałam się w końcu do zielonego zakątka.
Nie mogłam się
doczekać spotkania sam na sam z kwiatkami. Cisza, spokój, samotność, tylko ja
i… Zatrzymałam się zaskoczona widokiem małej dziewczynki. Siedziała na trawie i
rysowała coś na rozsypanych wokół kartkach. Z tymi swoimi fioletowymi włosami
wyglądała jak jakaś wróżka. Zawiodłam się, no ale co zrobić. Podeszłam niemalże
bezdźwięcznie do małolaty, nie chcąc jej spłoszyć.
-Cześć. – Szepnęłam, a dziewczynka
podskoczyła z stłumionym piskiem. Zauważając mnie, odetchnęła z ulgą. Chyba
jednak wydałam jakiś niepożądany dźwięk, że aż tak się wystraszyła.
-C-cześć. – Zająknęła się nieśmiało. Zaczęła
nerwowo zbierać rysunki.
-Zostań. Nie przeszkadzasz mi.
– Uśmiechnęłam się, a ona popatrzała na mnie swymi dużymi oczami. –Gdzie masz mamę?
– Dodałam zatroskana, nie widząc żadnego opiekuna, czuwającego nad jej
bezpieczeństwem.
-Eee… - Zastanowiła się chyba
przestraszona.
-Dobrze jeśli nie chcesz to nie mów. W
końcu nie powinno się rozmawiać z obcymi.
-Nie, to nie tak. Tylko…
-Ładny ogródek, prawda? – Postanowiłam ją
zignorować i zmienić temat. Dzieci są dla mnie utrapieniem, nie umiem się z
nimi obchodzić. Przypatrzyłam się jej. W sumie jak na dziecko to jest trochę
wyrośnięta. Nie wiem na czym one są teraz hodowane.
-Tak. Lubię tutaj siedzieć i szkicować.
Miłe miejsce. – Rozejrzałam się dookoła. Obok nas stała ogromna szklarnia, która
emitowała ciepłem. Między grządkami kwiatów z kamieni snuła się wąska ścieżka.
Przy żywopłocie, pięły się w górę dostojne czerwone róże. Pod nimi w donicach rosły
różnokolorowe fiołki. Po drugiej stronie dróżki kwitły majowe
krzewy bzu lilaka. Gdybym miała zacząć wymieniać wszystkie rośliny rozciągające
się na skalniaku to nie starczyłoby mi dnia. Cudownie. Wróciłam spojrzeniem do
dziewczynki.
-Jak masz na imię? – Przerwałam piękną
ciszę. Chciałam sprawić, aby przestała się mnie bać.
-Violetta. A ty?
-Jestem Alice. Dziś jest mój drugi dzień w
tej szkole.
-To dla tego widzę cię tu pierwszy raz.
– Podrapała się po główce. Była słodka. Tyle mogę powiedzieć.
-No, ale będę tutaj stałym bywalcem.
Uwielbiam rośliny. – Uśmiechnęłam się, patrząc na przepiękne kwiaty.
-To czemu nie zapiszesz się do klubu?
-Jest tu klub ogrodników? A dziwiłam się,
dlaczego jest tak zadbany.
-Zazwyczaj opiekuje się nim Jade. Czasem
zajrzy tu Iris, no i ja.
-Nauczyciele pozwalają ci tu przebywać?
– Pewnie, któryś z profesorów jest jej rodzicem, skoro ma takie ulgi.
-Eee… No tak. – Powiedziała nieśmiało.
-A wiesz do kogo powinnam się zgłosić, aby
się zapisać? – Skoro tu przesiaduje to może posiada takie informacje. Czemu by
nie zapytać?
-Wydaje mi się, że do Nataniela
przewodniczącego szkoły.
-Słyszę, że jesteś dobrze rozeznana. – Jak
na małą dziewczynkę, nie z tej szkoły. Poczochrałam ją po miękkich włosach na
pożegnanie i z smutkiem opuściłam ogród.
super rozdział:) czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńŻyczę weny:)
Dziękuję :) Liczę, że weny nie braknie, bo pomysłów jest masa. ♥ Pozdrawiam serdecznie
UsuńGenialne! Masz lekki styl pisania i wszystko płynnie się czyta ;) .
OdpowiedzUsuńRozbawiła mnie sytuacja z Violettą, aż tak bardzo dziecinnie wygląda ?
Podoba mi się też że nie wyprałaś Kastiela z jego charakteru i nie został "Kaśką" tylko jest Kastielem.
Pozdrawiam i przesyłam wiaderko weny :) .
Ojeeej aż się zarumieniłam :D naprawdę n///n Dziękuję i również pozdrawiam ♥
UsuńTylko tak dalej siostra :)
OdpowiedzUsuńDoceniam Twoje wsparcie ♥
Usuń