Następnego dnia
rozpoczynałam lekcje trochę później niż zwykle, więc mogłam przygotować sobie i
cioci coś więcej niż kanapki. Ugotowałam makaron, usmażyłam szynkę z cebulką,
pokroiłam ogórki oraz pomidora, po czym połączyłam te składniki ze sobą za
pomocą śmietany i sosu sałatkowego. Doprawiłam, a moja zaspana, półnaga ciotka
przecierając oczy wbiła się do kuchni.
-Ty już na nogach? – Zapytała, wyciągając
z lodówki zimny napój.
-Eee tak. Za chwilę muszę iść do szkoły,
więc to normalne, że nie śpię. – Taki jest dzień normalnych, zajętych ludzi
ciociu. Zastanawiam się, gdzie ty pracujesz. Prowadzisz taki frywolny tryb
życia. Nie każdy dorosły może sobie na to pozwolić. – Zjesz?
-Później, wracam do ciepłego łóżka. –
Ziewnęła. – A właśnie. Póki pamiętam. Dzwonili twoi rodzice i mówili, że u nich
wszystko w porządku. Powinnaś zainwestować w telefon. – Prychnęła. Jakbym miała
jeszcze co zainwestować. Nie chcę ci nic wypominać, ale ja nie mam tylu
pieniędzy co ty.
-Uciekam. Trzymaj się. – Wrzuciłam
zapakowane śniadanie do torby i zniknęłam za drzwiami.
Przy
szafkach zastałam Rozalię i Iris. Gawędziły o czymś wesoło, więc nie chcąc im
przeszkadzać przeszłam obojętnie.
-O wilku mowa, Alice zaczekaj! – Krzyknęła
białowłosa, zatrzymując mnie. Kurcze, nie udało się. Stwierdzam, że rola ninjy
nie jest mi pisana. A myślałam, iż takie małe ciałko łatwo jest przeoczyć, cóż
myliłam się. Podeszły do mnie, widocznie chcąc w troje pójść do klasy. Okej
dziewczyny, pozwolę wam dotrzymać mi towarzystwa.
-Co się wczoraj stało z Amber? – Zapytała
Rozalia. Amber? A kto to jest? Nie mogę skojarzyć nikogo o tym imieniu. –
Podobno wdałaś się z nią w kłótnie. – Dodała, próbując mi chyba przypomnieć
domniemane zajście.
-To ta blond księżniczka? – Wolałam się
upewnić, czy znów nie błądzę myślami. Kiwnęła głową, potwierdzająco. Ach, to
nazywa się Amber. Serio? Kolejna rzecz musi mnie z nią łączyć? Nie tylko kolor
włosów, a jeszcze pierwsza litera imienia… Dobrze, że przynajmniej ja mam coś w
czajniku.
-Nagadała ci czegoś nieprzyjemnego? –
Zmartwiła się Iris. Hmm nie za bardzo kojarzę, co do mnie mówiła, bo jej nie
słuchałam. Ale raczej nie przyszła mi prawić komplementów.
-Jakieś nic nieznaczące głupoty. –
Odparłam. Dziewczyny jakby spokojniejsze, uśmiechnęły się.
-Dobrze, że się nią nie przejmujesz. –
Poklepała mnie po ramieniu rudowłosa. Pff jakbym się kimkolwiek tutaj
przejmowała.
Reszta
dnia minęła dość spokojnie. Rozalia oczywiście jak to ona, trochę za mną
pobiegała. Moja prześladowczyni, podobno zwana Amber nawet na mnie nie
spojrzała. I dobrze! Szkoda tylko, że muszę z nią chodzić do klasy. A zresztą.
Niech sobie będzie razem z jej przyjaciółeczkami. Nie obchodzi mnie to. Cały
czas trzymam się mojego postanowienia przeżycia tych dwóch lat w samotności.
Bez angażowania się w cokolwiek. Hmm… Tylko dla klubu ogrodników złamię te
wpojone zasady przetrwania. Udało mi się wywinąć od wspólnego posiłku z biało -
czerwoną trójcą. Nie dam Kastielowi znów podebrać mi jedzenia. Schowałam się w
moim ulubionym miejscu. Nie muszę chyba wyjaśniać w jakim. Tam w spokoju mogłam
nabrać sił przed kolejną partią lekcji.
-Wiedziałem, gdzie cię szukać Alice. –
Usłyszałam męski głos. Spojrzałam na uśmiechającego się Nataniela. A ty co? Nie
miałeś uczulenia na pyłki? Czy naprawdę nie mogę pobyć sama?
-Szukałeś? – Mów szybko o co chodzi i idź
sobie, póki jeszcze cię lubię. Podszedł bliżej, przykucnął przede mną, aby
patrzeć mi w oczy i pomachał jakimś niewielkim kluczykiem.
-Jest twój. Przypomniałem sobie, że ci go
jeszcze nie dałem. Szafka numer 208. – O! To mi się może bardzo przydać.
-Dzięki za fatygę. – Uśmiechnęłam się, po
czym zabrałam przedmiot. Schowałam go do kieszeni plecaka.
-Tylko go nie zgub. – Poczochrał mnie po
głowie, poczułam się jak pochwalone dziecko. Wstał prędko, za nim zdążyłam
zareagować. – Sama siedzisz?
-Chwilowo nie. – Odparłam znudzona.
-Jakbym miał więcej czasu to bym ci
potowarzyszył, no ale obowiązki wzywają. Dobra, muszę serio iść, bo coś słabo
zaczynam się czuć. Smacznego. – Jakiś ty życzliwy, aż przesadnie. Idź sobie,
idź.
-Dzięki. – Opuścił mnie, a ja znów mogłam
się odprężyć. Naprawdę uwielbiam ten stan. Tkwienie w głuchej ciszy. Samotność
nie rani, nie jest tak bolesna jak zależność od kogoś, kto ma cię w czterech
literach. Ludzie są mistrzami w zadawaniu dotkliwych ran, więc lepiej temu
zapobiec i odseparować się. Tak jest najlepiej. Wyciągnęłam sałatkę, otworzyłam
wieczko i włożyłam kawałek makaronu z szynką do ust. Przeżułam, ale jakoś smak
mnie nie zachwycił. Rozejrzałam się dookoła. Dziwne. Wczoraj lepiej mi się
jadło…
Przyszedł
czas na lekcje, za którymi zbytnio nie przepadam. Nie cierpię, gdy ktoś zmusza
mnie do wysiłku fizycznego. On sam w sobie nie jest zły, ale chyba nikt nie
lubi być do niczego przymuszany. W przebieralni czułam na sobie złowrogie
spojrzenia. Jakoś czułam, że będzie ciężko o swobodną pracę zespołową.
Entuzjazm pana Borysa i jego specyficzne usposobienie były trochę zwodzące.
Ostra, wyciskająca siódme poty rozgrzewka uświadomiła mi, że będę jutro miała
problem ustać na nogach. Nauczyłam się, aby nie ufać pozytywnemu i nadto
energicznemu charakterowi, bo pod nim kryje się często tyran, katujący męczącymi ćwiczeniami. Ten mięśniak zapomniał
chyba, iż niektórzy nie są typami sportowca. Na drugą część zapowiedział
siatkówkę. Uff coś, co nie wymaga zbytniego ruchu. Jak dobrze. Na kapitanów
wybrał chłopaka, cały czas okupowanego przez trzy dziewczyny oraz Rozalię. Nie
wiem jak to się stało, ale wylądowałam akurat z tymi, których mniej więcej
kojarzyłam. Tylko Kastiel jakimś cudem znalazł się w przeciwnej drużynie. Jego
wyraz twarzy był bezcenny, gdy Amber skakała dookoła niego. Zabawny widok.
Uścisnęłam dłoń po kolei z każdym z drużyny. Przedstawiłyśmy się dla pewności z
czarnoskórą Kim. Troszkę się jej boję. Po jej postawie wnioskuję, że musi być
niezła w sporcie. Poznałam także Klementynę, która najwyraźniej jest fanką
klubu pustych lal, bo cały czas narzekała, dlaczego musiała trafić do drużyny z
nami, a nie z przyjaciółmi. Na boisku mogło stać tylko 6 osób, więc razem z
marudą, skamlącą o zamianę z kimś, usiadłam na ławce. Po drugiej stornie zasiadła
elita szkolna, składająca się z Amber i jej paskudnych koleżanek. Klementyna
szybko mnie opuściła i udała się do swojego mistrza. Gra o dziwo była spokojna.
No… Do pierwszej zmiany członków. Zamieniłam zarumienioną od wysiłku Violettę.
Amber ku memu nieszczęściu także dostała się do składu. Gdy tylko mogła,
atakowała mnie natarczywie ścinami. Nie wiem, ile razy już dostałam. Ale ona
upierdliwa. Że jej tipsy pozwalają na walenie w tą piłkę. Wszyscy zauważyli jej
zawziętość, nawet spokojny Lysander zwrócił jej uwagę, za co został ochrzaniony
przez wuefistę. Odnoszę dziwne wrażenie, iż nie dość, że on specjalnie nie
zwraca uwagi na faule ze strony blondynki to jeszcze jakby faworyzuje tamtą
drużynę. I to ma być przykład porządnego człowieka? A potem narzekają na brak
szacunku. W pewnym momencie przywaliła mi z całej siły w ryj, aż runęłam jak
złamane drzewo na podłogę. Przestraszona Rozalia i Melania podbiegły do mnie,
sprawdzając czy w ogóle żyję. Pomogły mi zebrać się z ziemi i odprowadziły mnie
na ławkę. Facet kazał mi tam zostać do końca, skoro jestem taką łamagą, nie
potrafiącą nawet utrzymać się na dwóch nogach. Zero skrupułów. I u niego i u
zadowolonej z siebie Amber.
Przyszła
kolej serwowania Kastiela. Podrzucił piłkę do góry i z impetem uderzył nią
prosto w ogromny zad blondynki. Ten huk był nie do opisania. Niektórzy wybuchli
śmiechem, a jej zwolennicy wystraszeni, skamieniali. Chwyciła się za obolałe
miejsce i ze łzami w oczach zmierzyła zgwizdanego chłopaka. Zdyskwalifikowany musiał
opuścić pole gry. Tak samo jak ja, na stałe. Usiadł obok mnie, a ja popatrzałam
na niego dziękczynnym wzrokiem. No co ty, nie powiem ci tego.
-Zeszła ci. – Zaczepiłam.
-No troszkę. Chciałem trawić w łeb. –
Uśmiechnął się łobuzersko. Hmm mój poziom nienawiści zaczął się trochę wahać. –
Czemu się jej nie postawiłaś?
-Wybacz, nie jestem dobra w mszczeniu się.
-Dawać się tak obijać… - Westchnął ciężko.
-…To, że jesteś płaska, nie znaczy, że masz się dawać tłuc jak dywan na
trzepaku. –Musiałeś to dodawać? Jednak dalej cię nienawidzę. Spojrzałam gdzie
indziej, próbując ignorować tego głąba.
-Uwaga! – Usłyszałam wrzask i momentalnie
zamknęłam oczy, przygotowując się na cios. Czekam… I nic. Jakie było moje
zdziwienie, gdy ujrzałam nachylonego Kastiela, zakrywającego moje drobne ciałko
swymi szerokim ramionami. Jak on zrobił taki obrót, nie mam pojęcia. Ochronił
mnie, ale czy musi być tak blisko? Nasze nosy dzieliły zaledwie milimetry,
czułam jego oddech, jego zapach. Emanujące ciepło jego skóry, która o dziwo była
bez skazy. Mogłam utonąć w szarości wpatrzonych we mnie oczu. To zjawisko było
szokujące, w życiu żaden osobnik tej brzydkiej płci nie był tak blisko. Taa, w
końcu upewniłam się, że mam przed sobą nie dziecko, lecz mężczyznę.
-Tylko się nie zakochaj. – Wyszeptał pewny
siebie, po czym odsunął się, pozwalając dostrzec zaskoczone miny zdrętwiałej
klasy. Tylko Amber, jakby mogła to zabiłaby mnie laserowym wzrokiem.
Moje modlitwy zostały spełnione. *-* Będę się częściej modlić xD. Rozdział jest zajebiście zajebisty. Nadal chcę więcej. Cieszę się, że jest dłuższy <3
OdpowiedzUsuńHaha właściwie to właśnie Twój komentarz (no i oczywiście skamląca mi do ucha siostra) zmotywował mnie do napisania dłuższego fragmentu ♥ cieszę się, czytając Twoją opinię :D Pozdrawiam ☺
UsuńPowiedz siostrze, że jej dziękuje i pozdrawiam
UsuńWybawca! Bohater! A nie zaraz, to tylko Kastiel... -_-
OdpowiedzUsuńTa romantyczna chwila... Nie chcę wiedzieć jakie myśli przeszły przez głowę Rozalii, i jak będzie dręczyć biedną Alice.
Po za tym jestem ciekawa kiedy w końcu Alice zmieni swoje nastawienie do ludzi i stanie się bardziej otwarta.
Rozdział dłuższy i wspaniały! Oby takich więcej. Pozdrawiam i weny ^^ .
Hahaha to z tym Kastielem to dobre :D
UsuńCierpliwości, cierpliwości. :D ♥ Pozdrawiam i dziękuję ♥ ☺♥
Wybawca Wybawca Wybawca Kasssiii ale ten Łom kochany musssii zniszczyć te cudowna chwilę -,- rozdział jak zawsze suuupeeerrr. Pozdrawiam i życzę Duuuuuzo weny Haruka ❤
OdpowiedzUsuńJak to Kastiel :P Dziękuję i również przesyłam pozdrowienia ♥
UsuńPrzeczytałam wszystkie wpisy! Super piszesz, masz talent!!! Bomba, po prstu. Przesyłam dużo weny i czekam na kolejne rozdziałki :)
OdpowiedzUsuńOoo naprawdę? Jestem mile zaskoczona ☺ Dziękuję serdecznie ♥
Usuń