26 października 2015

Otulona uczuciem - Fragment 12

                Rozalia siedziała w ławce i pełna energii, jak to zresztą ona, opowiadała coś znudzonym chłopakom. Sądząc po ich wyrazach twarzy to pewne, że błądzą gdzieś myślami. Wyjątkowo to ja podeszłam, by zagadać. Białowłosa popatrzała na mnie, lekko mówiąc zdziwiona.
-Masz może czas dziś po szkole? – Zapytałam. Złotooka Afrodyta uradowana załapała mnie za dłonie. Kastiel i Lysander zmierzyli mnie niedowierzającym wzrokiem. No wieeem. To nie w moim stylu, gdzieś kogoś zapraszać, ale nie znam miasta, a ona wygląda na taką, co całymi popołudniami lata między wieszakami w odzieżowych sklepach.
-Nie! A co? – Oczy błyszczały jak pokryty złotym pyłem księżyc na rozgwieżdżonym niebie, a szeroki uśmiech nie schodził z jej zarumienionej buźki. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie pakuję się w kłopoty. Przecież mogę iść sama i poszukać tych rzeczy wymienionych przez Jade’a… Taa z moimi zdolnościami orientacji w mieście potrwa to zbyt długo. A czas to jedyna rzecz, której nie warto marnować.
-Bo potrzebuję coś kupić…
-Jee! – Przerwała mi, prawie piszcząc z szczęścia. Czyżbym nadepnęła na minę? – Cały czas zastanawiam się jak zaciągnąć się na shopping, a tymczasem to było takie proste. – Co proste? Jakbym niczego nie potrzebowała, to nie poszłabym z tobą. I w ogóle idziemy po konkretne rzeczy do klubu ogrodników, a nie na „shopping”. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dziewczyna wyciągnęła telefon i wręcz wybiegła z sali. Co ona ma zamiar zrobić? Zadzwonić do służby bezpieczeństwa, że koniec świata się zbliża, bo Alice zaprasza ją na zakupy?
-Współczuję panience. – Powiedział cichutko Lysander. Zaatakował mnie natłok obaw.
-Dlaczego? – Wolałam się dowiedzieć, jakie domniemane niebezpieczeństwo na mnie czeka.
-Żyć ci teraz nie da. – Burknął Kastiel, uśmiechając się głupkowato. Co ty taki zadowolony?! Straszycie mnie, przecież nie może być z nią aż tak źle. Nagle Rozalia wychyliła się za progu z przyłożonym telefonem do ucha.
-Alice jaką masz miseczkę?! – Wydarła się na całe gardło. Biedny człowiek po drugiej stornie słuchawki. Czerwony buntownik perfidnie parsknął śmiechem, dając jej do zrozumienia, tak jak i zainteresowanej klasie, że mój rozmiar nie przekracza A. Co za koleś. Ma oczy, a niczego nie dostrzega. Nie jestem płaska, mam biust. Jego problem, nie mój. – No więc?! – Kontynuowała, biorąc to pytanie na poważnie. Kurde, jednak będzie źle. Może jeszcze się wycofam?
                Razem z Rozalią ruszyłyśmy do mojego domu. Aby wyjść z nią na zakupy, wpierw muszę zobaczyć czego mi brakuje. I przy okazji poprosić ciocię o kieszonkowe. Wędrowałyśmy wolno, bo choć piękność posiadała długie nogi, jej pełne gracji kroki były niewielkie. Wyglądała tak lekko, jakby unosiła się na wodzie. Jej sposób bycia, zanim oczywiście otworzy usta, uwiódł by najbardziej zgorzkniałego twardziela. Lysander ma szczęście… W sumie. Mieć taką przepiękną dziewczynę i zmierzać się przez całe życie z zalotnikami… Hmm szczęście w nieszczęściu. Tym bardziej, że ten bajeczny chłopak nie wygląda na zbyt walecznego. Chociaż, pozory często mylą.
-Nie mogę w to uwierzyć! – Przerwała ciszę, dalej ekscytująca się towarzyszka. Ja też. – Alice daleko mieszkasz? – Zapytała, patrząc na drugi już mijany przystanek autobusowy. O nie! Nawet o tym nie myśl. Nie pojadę już tym diabelskim wynalazkiem.
-Trochę. Ale zobacz jaka ładna pogodna. – Spróbowałam zachęcić. Zresztą sama dopiero teraz to zauważyłam. Porównując z porannym jesiennym scenariuszem, teraz ogrzewały nas promyki słońca, a otaczające nas barwy stały się intensywniejsze. Wiał leciutki wiaterek, ale był on tylko prawie niewyczuwalnym westchnieniem zmęczonego świata. Zapowiada się ciepły tydzień. Idealny stan, by przesiąść się na rower. Lubię na nim jeździć, a byłby bardzo użyteczny w przemieszczaniu się między moim mieszkaniem, a szkołą.
-No ładna, ładna. – Rzuciła smętnie. Chyba nie takie rzeczy ją kręcą.
-Coś nie tak? – Dopytałam zaintrygowana brakiem energii. To do niej nie podobne.
-Uhh tylko… - Zaczęła jakoś zawstydzona. - …Kupiłam sobie nowe buty. Chciałam je dzisiaj rozchodzić, ale moje stopy mają już dość. – Zatrzymałam się, a dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie. Żartujesz? Łazisz przez cały dzień w tych pantoflach, twoje nóżki muszą krwawić.
-Czemu nie powiedziałaś od razu? – Zapytałam, wskazując ławkę, by mogła spocząć. Posłusznie poczłapała do niej. Teraz zauważyłam, jak chwiejnie chodzi. Nie wierzę, musi boleć ją jak nie wiem co, a i tak zachowuje swą grację.
-Bo tak się cieszyłam tym zaproszeniem, że nie mogłam ci odmówić. Dzwoniłam już do Leo i przygotował mi jakieś buty na zmianę. Do centrum handlowego dałabym radę dojść, ale nie spodziewałam się, iż pójdziemy jeszcze do twojego domu. – Powiedziała przygnębiona. Aż takie to dla ciebie ważne? Zaskoczyłaś mnie. Pomogłam zdjąć jej ciążące tortury. Yhhh… Wygląda strasznie. Całe obtarte, pokryte niewielkim pęcherzykami palce i pięty. Kobieto jak ty to wytrzymałaś?
-Nie musiałaś się tak poświęcać, masochistko. Jest ktoś w stanie cię stąd odebrać? – Kiwnęła delikatnie głową na tak. Zrozpaczona patrzała na pozbawione atrakcyjności stopy. Nie przejmuj się, do wesela się zagoi i znów będą nieodłączną częścią twego piękna.
-Zadzwoń po tą osobę. – Rozkazałam. Wyciągnęła z torby telefon i wybrała numer. Co zrobić, by złagodzić jej ból? Zazwyczaj, gdy moja siostrzyczka się kaleczyła to najpierw obmywałam ranę wodą, a następnie odkażałam. Tylko skąd ja tu to wytrzasnę? Rozejrzałam się dookoła. Na skrzyżowaniu wyłaniał się wśród szarych kamienic niewielki, prywatny sklepik. Rozalia rozmawiała, więc nie poproszę jej o pieniądze. Zerknęłam do mojej portmonetki, tss zobaczymy czy starczy. Pośpiesznie poszłam do sklepu, niestety moje oszczędności wystarczyły tylko na schłodzoną wodę. Widać, że poczuła ulgę, gdy ostrożnie oblałam poranione miejsca. Westchnęłam, po czym usiadłam obok niej.
-Alice dziękuję. Jesteś wspaniała. – Uśmiechnęła się, przytulając mnie. Zdaje ci się, wcale taka nie jestem. Kiedyś powtarzano mi w kółko, jaką to jestem beznadziejną egoistką. Oczywiście była to prawda. Nie obchodzi mnie nic prócz mojego własnego ja. Skoro tak, to czemu tutaj z tobą siedzę i czekam? Przecież mogę cię olać i iść sobie do domu. Odsuń się ode mnie. Nagle nadjechał czarny samochód, a Rozalia w końcu mnie puściła. Ucieszyła się, więc musi to być ktoś ważny dla niej. Z auta wyszedł wysoki czarnowłosy chłopak, ubierający się podobnie do Lysandra. Wziął uradowaną Rozalię na ręce i zaniósł ją do środka. Posadził ją na przednim siedzeniu obok siebie. Wrócił jeszcze po buty i wodę. Pozdrowił mnie serdecznym uśmiechem, ale na propozycję podwózki do domu nie przystałam. Wolę iść sama. Zasiadł za kierownicą i nachylił się do dziewczyny… Zaraz! Czemu się do niego tak mizdrzysz…. Czemu go całujesz?! Zszokowana zasłoniłam usta dłońmi. Czego ja właśnie byłam świadkiem? Zdrady? O nie!

11 komentarzy:

  1. Wracam ze szkoły, a tu co? rozdział mojego ulubionego bloga ^^ Wreszcie Alice dowie się że Lys i Roza nie są ze sobą! xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czemu ale pod koniec zaczęłam się śmiać, chyba z reakcji Alice. Ale Roza przecież nigdy nie mówiła, że chodzi z Lysem, to Alice sobie to wkręciła, ciekawe co z tego wyniknie :D Nie mogę się doczekać kolejnego tak wspaniałego rozdziału jak ten.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alice już tak ma, sama się do tego przyznawała na początku, że ma skłonności do nadinterpretacji i wmawiania sobie czegoś :D Pozdrawiam i dziękuję :)

      Usuń
  3. Co wiedziałam ty podstępny mały chochliku bez liku hmm?? Alice zaraz poleci naskarzyc Lysowi hmm dobrze myślę hmm?! Rozdział suuupeeerrr jak zawsze. Pozdrawiam i życzę Duuuuuzo weny Haruka ❤ i to standardowe pożegnanie ale wiedz że z sercem <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha Alice raczej taka nie jest, ale nie zostawi tego mimo uszu :) Pozdrawiam gorąco i dziękuję ♥

      Usuń
  4. Takiego obrotu zdarzeń się nie spodziewałam ('o') "Zdrada" na oczach Alice, co zamierza z tym zrobić ? Podpyta Lysia jak mu się w związku układa z Rozalią? Hmm? Albo zapyta się białowłosej kto po nią przyjechał?
    Alice idzie na zakupy z Rozalią!!! (Nie wróżę jej zbyt dobrej przyszłości...)
    Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i weny ^^ .

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy mniej więcej pojawi się kolejny rozdziałek jeśli można wiedzieć?

    OdpowiedzUsuń