7 października 2015

Otulona uczuciem - Fragment 5

Razem z przyczepioną do mnie Rozalią i Lysandrem zajrzałam do pokoju gospodarzy. Nataniel i Melania w ciszy spisywali jakieś pierdoły.
-Cześć, potrzebujecie czegoś? –Zapytała przykładna brunetka. Podziwiam jej pracowite nastawienie, choć wiem, że robi to pewnie by zabłysnąć u ukochanego.
-Właściwie to mam sprawę do Nataniela. –Poinformowałam, a blondyn oderwał się od wykonywanej czynności. Para zakochańców czekała na mnie w drzwiach, to miłe z ich strony. Podeszłam bliżej Nataniela, aby lepiej przekazać powód mojego przeszkadzania mu w pracy.
-Co byś chciała Alice?
-Słyszałam, że mogę się u ciebie zapisać do klubów.
-Oj ktoś podał ci złe wiadomości, bo ja się tym nie zajmuję. Musisz udać się do pani dyrektor. –Czemu ja zaufałam jakiemuś dziecku? Ale przynajmniej dostałam zastrzyk pewniejszych informacji.
-Ach no to dzięki. Już ci nie przeszkadzam. –Oznajmiłam, wycofując się.
-Nie przeszkadzasz. –Uśmiechnął się przyjacielsko. Zauważyłam jak Melania drgnęła przejęta. Spojrzała na mnie i chłopaka z wyrzutem. Zazdrość kobiet jest straszna. Ale nie martw się Melanio, on tylko tak powiedział. Nic się za tym nie kryje. Faceci mają to do siebie, że mówią co im ślina przyniesie na język, nie przejmując się konsekwencjami wypowiadanych fraz.
-Natanielu myślę, że ta sterta napierających na ciebie obowiązków nie za bardzo pozwala ci na wypowiadanie takich słów. –Powiedziała zezłoszczona współpracownica.
-No właśnie. –Poparłam ją, po czym udałam się do wyjścia. –Powodzenia. –Dodałam wychodząc.
-Do jakiego klubu chcesz się zapisać? –Zaciekawiła się Rozalia.
-Do ogrodnictwa. Uwielbiam rośliny. –Nie mam pojęcia, który raz już wypowiadam te zdanie.
-A potrafisz może układać bukiety? –Chyba chciała podciągnąć temat. Rozalio nie musisz się tak starać. Jesteś fajną dziewczyną, ale raczej się nie zaprzyjaźnimy. Dla mnie ta relacja dawno umarła.
-Myślę, że tak. Dlaczego pytasz?
-Bez powodu. Lubię je dostawać, zresztą tak jak każda dziewczyna. Zanotuj Lysandrze, bo może Ci się to przydać w przyszłości. –Zwróciła się do chłopaka. Zdziwiło mnie, że taki gentelman nie wręczył jej jeszcze kwiatów.
-To Lysander nie dał ci jeszcze nigdy kwiatów? –Wolałam dopytać. Dziewczyna zaśmiała się głośno.
-To by było troszeczkę kłopotliwe. –Odpowiedział zarumieniony. To ja już nic nie rozumiem, pogubiłam się. Nie wchodzę dalej w ten temat, bo czuję, że jeszcze bardziej się poplączę.
-Wiecie co, idźcie już na lekcję, a ja pójdę szybko się zapisać. –Zaproponowałam. Na szczęście przystali na to. Super wreszcie zostałam sama. Zapukałam do pokoju nauczycielskiego. Otworzył mi wysoki, przypominający nieudaną wersję Harrego Pottera nauczyciel.
-Szukasz kogoś?
-Pani dyrektor.
-A! To w takim razie wchodź. –Przepuścił mnie i zamknął za mną drzwi.
-Dzień dobry. –Podeszłam do tej starej kobiety. Przywitała się z tym swoim ciepłym uśmieszkiem. Naprawdę cały czas mam wrażenie, że coś się pod nim kryje. I nie jest to nic pozytywnego.
-Czy mogę się u pani zapisać do klubu?
-Tak, panno Loretti. Jaki preferujesz?
-Ogrodników. –Powiedziałam krótko.
-Panie Farazowski, mógłbyś podać mi zielony segregator leżący na półce przy oknie. –Potterowy profesor posłusznie wykonał prośbę. Wyciągnęła jedną kartkę i podała mi. –Wypełnij danymi, zdobądź podpis przewodniczącego i opiekuna klubu.
-A kim oni są? –Popatrzała na mnie, jakoś podenerwowana.
-A czy wyglądam na kogoś, kto wie? –Co to za pytanie? Przecież jesteś dyrektorką tej głupiej szkoły.
-No raczej. –Odparłam, a ona zaczerwieniła się. Krzyknęła, że mam się wynosić i sama zająć tą sprawą. Wiedziałam. Jej opiekuńczość to tylko pozory. Co za porypana kobieta. Zezłoszczona poszłam na lekcję. Nie lubię się spóźniać.
                Grzałam już miejsce w ławce, gdy klasa wypełniała się uczniami. Śmignęły mi fioletowe włosy dziewczynki z wczoraj. Usiadła pod oknem, odkładając na bok swą zieloną teczkę. Biedna, może się zagubiła. Zmartwiona podeszłam do niej.
-Violetto zgubiłaś się? –Zapytałam, zatroskanym głosem. Chciałam dostosować go do jej poziomu, aby się nie stresowała moją osobą. Ona popatrzała na mnie wystraszona.
-Eee… Raczej nie. –Zabrzmiał jej delikatny, wypełniony nieśmiałością głos.
-Ale wiesz, że tutaj lekcje ma teraz pierwsza klasa liceum? –Wolałam ją upewnić.
-Wiem, dlatego tu jestem. Jestem częścią tej klasy. –Jakie to było urocze. I jak takiemu dzieciakowi coś powiedzieć? –Alice ja mam 16 lat. –Szok. Nie wierzę w to.
-Hahaha jasne. –Niedowierzałam, dopóki Violetta nie pokazała mi swojej legitymacji. Nauczyciel wszedł do sali, chcąc rozpocząć lekcję. Wróciłam na swoje miejsce, nie mogłam przetworzyć nowych informacji. Znowu to zrobiłam. A myślałam, że z tego wyrosłam. Wmówiłam sobie coś. Jak ja się za to nienawidzę. Potem wychodzą wielkie nieporozumienia.
                 Minęły dwie lekcje, a szanowny pan Kastiel dopiero teraz zaszczycił nas swą obecnością. Co on ma w tym czerwonym łbie? Gdzie jakaś odpowiedzialność? Taki niby dojrzały, bo mieszka sam. Wielki dzieciuch, nic więcej. Spostrzegł mnie i uśmiechnął się łobuzersko. Zaczął iść w moim kierunku. O nie kolego. Nie tym razem. Podniosłam swoją torbę z ziemi i położyłam na wolne obok krzesło, pokazując mu, że nie chcę dzielić z nim ławki. Nie przejął się tym za bardzo, bo bez słowa usiadł za mną. Chyba lubi mnie denerwować. Nie licz na jedzenie, dziś nic nie gotuję. Nie minęła chwila, a weszła niziutka nauczycielka rozpoczynając lekcję. Zadawała jakieś zadania z podręcznika, którego oczywiście nie posiadałam.
-Mmm… -Zerknęła na mnie. –Przypomnij mi imię.
-Alice. –Odparłam. Dziwne, żeby pamiętała skoro pierwszy raz mam z nią zajęcia.
-Przeczytaj ten fragment Alice. –Rozkazała, a ja tępo popatrzałam w pusty blat.
-Ale ja nie mam książki. –Przyznałam się. Prawda jest łatwiejsza, nie plącze nam życia.
-Jak to nie masz? Wiesz, ze obowiązuje przynajmniej jeden na ławkę. –Zdjęła z garbatego nosa wąskie okulary.
-Nie kupiłam jeszcze. –Jakbym miała w ogóle go kupić. Szkoda mi na to pieniędzy, skoro i tak nawet do niego nie zajrzę.
-To w takim razie usiąść z Kastielem. –W życiu. To wolę już dostać jedynkę niż znów siedzieć z tym łachudrą.
-On też nie ma podręcznika. –Naskarżyłam nawet się nie odwracając. Pani zdenerwowana przerzuciła gniewny wzrok na czerwonowłosego.
-Kapuś. –Usłyszałam ciche wyzwisko, oho chyba dobrze oceniłam sytuację. I dobrze ci tak.
-Co?! Oboje zaraz dostaniecie jedynki. Tym bardziej ty Kastiel. Koniec roku się zbliża, a ani razu nie zaangażowałeś się w lekcję. Co z tobą nie tak? –Skrzeczała swoje nużące kazanie. Doprawdy, co za okropnie piskliwy głos. Choćbym słyszała gadającą kaczkę.
-Jak bym wiedział, że będę dziś wysłuchiwać durnej gatki, to bym pospał jeszcze z dwie godzinki. –Odparł. Co za głąb. Sam się pakuje w kłopoty.
-Jaki bezczelny! Chłopcze zaraz pójdziesz na dywanik. –Zagroziła mu, na skraju wytrzymania.
-Dyrektorka jest za bardzo zajęta, żeby kolejny raz mnie upominać. –To kim ty jesteś?
-Ehhh… -Poddajesz się kobieto? Nie rób tego, wyrzuć go, wpisz mu pałę, cokolwiek. –Iris oraz Kim usiądźcie z tymi problematycznymi osobami. –Nic dziwnego, że tak wszystko lekceważy, skoro mu na to pozwalacie. Chociaż czasem lepiej jest kogoś zignorować, gdy jego poziom intelektualny jest równy czajnikowi. Profesorka rozdzieliła dwie koleżanki. Były zupełnie inne. Jedna czarna, a druga ruda. Trochę dziwne połączenie. Posłałam białej dziewczynie uśmiech, aby zachęcić ją do siedzenia ze mną. Na szczęście zrozumiała przekaz. Co za ulga, nie chciałabym spędzać czasu z tą Afroamerykanką. Nie jestem rasistką, ale boję się czarnoskórych ludzi. Nie wiadomo co im w głowie gra.
-Następnym razem posypią się jedynki. –Dodała, jednak po tym co dziś widziałam, oleję to. Ktoś inny przeczytał tekst, nauczycielka gorączkowo go omawiała. Nikt jej nie słuchał, biedna.
-Nie przejmuj się nią, ona zawsze dużo gada, a nic potem nie robi. Iris jestem. –Szepnęła moja tymczasowa ławkowa towarzyszka.
-A ja Alice.

3 komentarze:

  1. Nie mam słów. Masz przepiękny i niesamowicie lekki styl pisania. Mam jedną uwagę. Kiedy piszesz dialog, musisz koniecznie robić spację od myślnika i danego wyrazu.
    ŹLE: –Szepnęła moja tymczasowa (...)
    Dobrze: – Szepnęła moja tymczasowa
    Nie mam żadnych uwag, bo jest tutaj cudownie i będę wpadać znacznie częściej. :)
    Życzę weny i czasu oraz kubka czegoś gorącego na te coraz zimniejsze dni. :))

    Zapraszam również do mnie, jakbyś miała ochotę coś poczytać:
    http://slodki-flirt-moje-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie :) Co do tych myślników, kiedyś pisałam pracę na konkurs i pytałam właśnie o te spacje i profesor powiedziała, że i tak i tak jest dobrze. Ale zastosuję Twoją uwagę :) Chciałabym w końcu , żeby to wam się dobrze czytało. Pozdrawiam i na pewno zajrzę ♥

      Usuń