2 października 2015

Otulona uczuciem - Fragment 1




Pójście do nowego liceum nie było dla mnie zbyt prostą sprawą. Od dziecka miałam problemy z kontaktami między ludzkimi. Przez całą moją wcześniejszą edukację, towarzyszyła mi tylko najbliższa przyjaciółka, która tak jak reszta znajomych, w końcu okazała się być nie godną zaufania. Ach... Przypomniałam sobie. Był jednak jeszcze ktoś. Mój prześladowca? Dobra, może trochę za mocno to ujęłam, ale był on kimś na jego kształt.

Stanęłam przed bramą mojego celu i wzięłam głęboki wdech. Dłonie drżały mi w podenerwowaniu. Zrobiłam nie pewny krok z myślą, aby tylko przeżyć. Nic więcej. Nie zależało mi, by znaleźć przyjaciół. Twierdziłam, że taka relacja straciła już dawno swą moc, natomiast kryła się pod nią tylko bolesna fałszywość i sztuczność. Weszłam głębiej, rozglądając się dookoła. Dzieciniec nie wyróżniał się zbytnio, ale był za to wielki. Ławeczki pod ogromnym drzewem dodałam do mojej listy miejsc, gdzie w samotności będę odpoczywać między lekcjami. Spojrzałam daleko w lewą stronę, a moje serce otuliło podekscytowanie i zachwyt. Widziałam krzewy kwiatów, które uwielbiałam. Chyba zlokalizowałam mój kącik zapomnienia. Chciałam tam zawędrować, ale przypomniałam sobie, po co tam tak w ogóle się znalazłam. Rozsądnie stwierdziłam, że najpierw obowiązki, a potem można pozwolić sobie na przyjemności. Pospinałam się po schodach, dochodząc do szklanych wrót. Niepewnie przeszłam przez nie, pojawiając się na początku długiego korytarza wypełnionego obustronnie drzwiami i szafkami uczniów. Patrząc na ten bezkres, uświadomiłam sobie, że nie miałam pojęcia, dokąd powinnam się udać. Westchnęłam, po czym ruszyłam przed siebie. Najwidoczniej trwała lekcja, bo szkoła świeciła pustką. Uważnie czytałam przywieszone identyfikatory obok wejść do pomieszczeń w poszukiwaniu sekretariatu lub chociażby pokoju nauczycielskiego. Gdy w końcu mi się udało, zapukałam, a po krótkim „proszę”, zapakowałam swoje niewyrośnięte ciało do środka. Moim oczom ukazała się otyła, starsza pani z potężnym siwym kokiem na głowie. Sprawiała wrażenie miłej, więc mój stres trochę się ulotnił.
- Dzień dobry, jestem nową uczennicą i przyniosłam brakujące dokumenty. Mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie mam się z tym udać? - Zapytam grzecznie i uprzejmie, tak jak wyuczyła mnie tego rodzicielka.
- O! To Ty jesteś Alice? Witaj w "Słodkim Amorisie". Liczę na owocną współpracę. - Uśmiechnęła się, ale poczułam się jakoś nieswojo. W tym ostatnim zdaniu wcale nie było słychać sympatii. No, ale cóż. Nie przejęłam się, bo często zdarzało mi się coś nad interpretować.
- Zrobię co w mojej mocy. - Utwierdziłam ją w moich lichych zdolnościach. Nie byłam zbyt dobrą uczennicą, lecz nie musiała o tym wiedzieć od samego początku.
- No dobrze. Dokumenty zanieś Natanielowi, powinien być w pokoju gospodarzy. Jest od razu przy wejściu do szkoły, znajdziesz. - Odparła i wróciła do przerwanych zajęć. Pożegnałam się, po czym zniknęłam z pomieszczenia.

Zgodnie z poleceniem, odnalazłam daną klasę. Zastukałam piąstką, a następnie przystanęłam w progu otwartego przejścia. Przy biurku stał młody chłopak, trzymający niebieską teczką. Popatrzył po mnie, rozchylając nieco wąskie usta. Jego nieprzeciętna uroda i rozkwitły życzliwy uśmiech pozbawiły mnie resztek pewności siebie. Nie czułam się zbyt dobrze utrzymując z nim tę dziwnie napiętą linię wzroku, więc uciekłam spojrzeniem gdzieś w bok. Jednak po chwili wzięłam pod uwagę, iż jeśli chciałam pozytywnie załatwić jakąś sprawę to nie mogłam się zachowywać jak nieśmiała dziewczynka. Odpowiedzialnej i dojrzałej osobie nie przystoi tchórzostwo. Wróciłam z powrotem do złotych oczu nieznajomego.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale dyrektorka zleciła mi zanieść te dokumenty Natanielowi. – Mimo, że sprawiałam wrażenie odważnej i opanowanej to mój głos zupełnie odbiegał od narzuconej roli, będąc cichym i nieco łamliwym. Ta sprzeczność zawstydziła mnie, ocieplając moje policzki. No pięknie, dalej bądź taką sierotą… Właściwie to czym ja się przejmowałam? Tym co może o mnie pomyśleć jakaś zupełnie obcy mi typ? Od kiedy ja się takimi rzeczami martwiłam? Prychnęłam w duchu, wracając do mojego ignoranckiego charakteru. Chłopak podrapał się po jasnej czuprynie, widocznie nie wiedząc jak zareagować na mój stan i moje wewnętrzne zmiany nastroju.
- To ja jestem Nataniel. Ty musisz być nową uczennicą? – Zaskoczył mnie. Obstawiałam, że szukałam jakiegoś zasmarkanego okularnika z aparatem na zębach i nabrzmiałymi wargami od podlizywania się radzie pedagogicznej, a tu proszę jaka niespodzianka. Zanim zmierzyłam się ze swoim zadziwieniem, przybliżył się i ostrożnie zabrał pogniecioną kopertę A4 z moich ramion.
-Tak, nazywam się Alice Loretti. – Przedstawiłam się, powoli przyzwyczajając się do jego pięknego widoku. Musiałam przyznać, iż był urodziwym młodzieńcem, aczkolwiek to tylko przyznanie czegoś oczywistego, nic głębszego. Ja i zauroczenia to dwa niepasujące puzzle, które nigdy się nie połączą. Przewodniczący, taką najwyraźniej pełnił tam funkcję, zerknął do środka koperty, następnie odłożył ją na biurko i rzucił okiem jeszcze raz na mnie.
- Zwiedziłaś już liceum? – Zapytał, widocznie chcąc pomóc mi w orientacji i zaaklimatyzowaniu się, bądź po prostu spełnić jeden ze swoich obowiązków. Jednakże nie zamierzałam się nad tym rozczulać, gdyż przydałaby mi się ta mała wycieczka. Pokręciłam głową przecząco, a on odłożył na bok szkolne sprawy i uśmiechnął się przyjacielsko.
- Jeśli nie śpieszysz się do domu to mogę Cię oprowadzić. – Zaproponował uprzejmie, na co od razu przystałam:
- Skoro to nie kłopot. – Bez dalszego obijania się, wyszliśmy na hol. Nataniel zamknął pomieszczenie na klucz i schował go do kieszeni. Ruszyliśmy przed siebie w stronę wnętrza budynku. Jak prawdziwy wycieczkowy przewodnik, ochoczo opowiadał o zakamarkach tej placówki. Widać było, że spodobało mu się to zajęcie.

Po dość uciążliwej podroży po liceum, odprowadził mnie do szkolnej bramy, przy okazji opowiadając o miejscach na podwórzu. Niestety nie zwiedziłam ogrodu, ponieważ okazało się, że uczynny blondyn miał alergię na pyłki. Pocieszałam się faktem, że przecież od następnego dnia będę mogła udać się tam, kiedy tylko będę miała na to ochotę. Nataniel zaczął zawzięcie coś opowiadać, lecz ja odleciałam myślami. Rozmarzona, wyobrażałam sobie ciepłe popołudnia spędzone na pielęgnacji kwiatów. Tak, uwielbiałam to. Mogłam się przy tym zrelaksować i odpłynąć w swój kolorowy świat… Moje upojne wyobrażenia przerwał atak znienacka. Jakiś przedmiot odbił się od mojej czaszki, lądując w piachu. Nataniel nerwowo rozglądał się za sprawcą, a ja pustym wzrokiem znalazłam rzecz, którą mnie uraczono. Paczka papierosów? Naprawdę? No bez jaj.
- Co to miało być? – Krzyknął Nataniel do kogoś.
- Trochę spudłowałem. Te blondi nie gniewaj się, to miało być w tego ciula! – Odszczekał oprawca w czarnej skórze. Jego bezczelność nagięła mój tchórzliwy charakter. Wściekła podniosłam śmieć i odwdzięczyłam się, rzucając wprost w czoło farbowanego chama. Popatrzył na mnie oszołomiony, tak samo zresztą jak Nataniel, a ja dumna uniosłam wyżej podbródek, usatysfakcjonowana moją celnością.
- Już nie żyjesz!  – Warknął, napinając się. Chyba musiałam go zdenerwować, gdyż wstał z ławki i jak rozdrażniony byk ruszył w moją stronę, kładąc ciężkie, dudniące w moim umyśle kroki. Niebezpieczeństwo zbliżało się nieuchronnie i chociaż czułam się przestraszona to nie miałam zamiaru ustąpić. Nagle widok bandyty zasłoniła mi śnieżnobiała biel eleganckiej koszulki. Nataniel stanął w mojej obronie, zakrywając mnie swym szczupłym ciałem.
- Kastiel odpuść! – Wtrącił, taranując mu drogę.
- Nie wtrącaj się frajerze! – Popchnął go, przez co mój ochroniarz cofnął się na pół stopy. Napięta, złowroga atmosfera rozlała się, zatruwając świeże powietrze. Wystarczyła iskra, jedno nie potrzebne słowo, aby Nataniel stracił opanowanie i rozpoczęła się walka w klatce. Na szczęście ze szkoły wybiegł nauczyciel, ingerując w sprawę.
- Pff głupszym się ustępuje! – Burknął agresor, następnie zmył się w stronę sali gimnastycznej. Profesor i Nataniel upewnili mnie, że mam się niczego nie bać. Że tamten chłopak tylko wyglądał na takiego, który mógłby mnie skrzywdzić. Nie wierzyłam zbytnio w te słowa, ale nie dałam tego po sobie poznać. Pożegnałam się i poszłam do domu.

Gdy wróciłam do mojego nowego mieszkania, ciotka zapakowała nas do samochodu i ruszyłyśmy na zakupy. Przyznała się, że dawno nikim się nie opiekowała, a sama nie miała czasu, aby przyrządzać sobie posiłki czy chociażby jadać w domu. Dlatego jej spiżarnia jest opustoszała. Wcale się temu nie dziwiłam, w końcu była dość roztrzepaną kobietą. Ostrzegła, iż jej zdolności kucharskie są na bardzo niskim poziomie. Dobrze, że chociaż ja potrafiłam coś ugotować. Zaproponowałam jej kolację przygotowaną przeze mnie, gdyż nie bardzo widziała mi się opcja jedzenia jakiegoś śmieciowego żarcia. Ucieszyło ją to, a swoją wdzięczność okazała mi duszącym przytuleniem.

Kiedy wszystko przygotowałam, za oknem było już ciemno. Ciotka zjadła z apetytem, jakby rzeczywiście od pół wieku nie smakowała czegoś domowego. Zachwalała moje kulinarne umiejętności, co było dla mnie trochę kłopotliwe, ponieważ nie przywykłam do słów pochwały i nie wiedziałam, jak się do nich odpowiednio ustosunkować.
Podczas zmywania naczyń, przyszła zapytać, czy coś mi jeszcze zostało. Odparłam twierdząco, na co klasnęła w dłonie z aprobatą. Poprosiła mnie, abym zaniosła pozostałości samotnemu sąsiadowi. Spodziewając się jakiegoś nieporadnego staruszka, spełniłam jej prośbę. Zapakowałam resztki do pojemnika i przeszłam na drugą stronę ulicy. Skrzypiąca furka była idealnie na wprost naszej, a że nie była zamknięta, pozwoliłam sobie wtargnąć na podwórze. Ciche szczekanie skomentowało mój czyn, jednakże zignorowałam je. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili drzwi uchyliły się. Otworzyłam usta, żeby wyjaśnić moje późne odwiedziny, lecz szybko je zamknęłam. Widok mieszkańca zatkał mnie, tak samo jak i jego. Spanikowana nie czekałam na jego reakcję, tylko impulsywnie wcisnęłam mu w ręce kolację i z prędkością światła zmyłam się do domu. To spotkanie było straszne!
Marumi
korekta: 17.10.2016

8 komentarzy:

  1. Z przyjemnością informuję Cię, że Twoje zgłoszenie zostało pozytywnie rozpatrzone i dodane do Katalogu blogów Słodkiego Flirtu.
    Życzę Ci dużo weny i wolnego czasu na napisanie nowych rozdziałów, które będziesz mogła u nas zgłaszać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Siostra.... Jesteś przecież na bieżąco. I O CO CHODZI? mimo wszystko dzięki za nabicie komentarza :3 Ślę miłość ♥♥♥

      Usuń
  3. Ale super sie zapowiada 😊 czekam na więcej. WENYY!
    Pozdrawiam 👌❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się przeogromnie. ♥ Również pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Zabieram się do czytania Twojego opowiadania, trochę mi to zajmie, ale postaram się przeczytać każdy rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie miło się zapowiadani i na pewno, z pewnością, następny rozdział jest równie wciągający. Od zawsze podobało mi się imię Alice... mam do niego słabość :) Właśnie dlatego już polubiłam główną bohaterkę.. wydaje się naprawdę ciekawą osóbką ^^
      Pozdrawiam i życzę weny!

      Usuń
    2. Dziękuję serdecznie :) też uwielbiam to imię, a akurat tutaj zapozyczylam je od mojej mamy :D
      Powodzenia w czytaniu, kawał wyzwania przed Tobą. Doceniam to bardzo i napawa mnie to radością i taką dumą :P ^^

      Usuń