Stałam pod szkołą w sobotnie przed południe czekając na Jade i Nataniela. Nienawidzę się spóźniać, dlatego przyszłam dużo wcześniej niż faktycznie miałam. Liczyłam, że zajrzę do ogrodu, lecz brama została bezczelnie zamknięta. No nic. Nawet nie ma gdzie usiąść. Zerknęłam na przystanek. Hmm. Może jednak jest. Już miałam ruszyć w jego stronę, gdy zatrzymał mnie znajomy głos wołający "o hej". Był to Jade we własnej, pięknej osobie.
- Cześć. - Uśmiechnęłam się na powitanie. Ostatnio coraz częściej wymuszam u siebie ten gest.
- Co tak wczas? - Zapytał podchodząc. Szkoda, że musimy czekać na blondyna. Moglibyśmy już iść.
- Tak jakoś wyszło. Nie lubię się spóźniać. - Zdziwiony uniósł jedną brew do góry.
- Ja też. - Odparł spoglądając na kraty. - Chcesz się ze mną włamać?
- Co? – Zainteresował mnie. Spinać się to nie jest dla mnie problem tylko… Moja błękitna sukienka trochę może mi w tym dziś przeszkodzić. Jest ciepło, więc postawiłam na zwiewną szmatkę. Tą kiedyś dostałam od matki i uznałam, czemu nie? Podszedł do żelaznego ogrodzenia. Poszperał w kieszeni swoich czarnych dżinsów, aby wyciągnąć dwa kluczyki przypięte do malutkiej latarki. Pomachał mi nimi z łobuzerskim uśmiechem.
- Idziesz?
- Tak. – Zawędrowałam za chłopakiem do ogrodu. Zaszedł do schowka wyciągając konewki i specjalistyczne proszki. Ubrał wyciągniętą z plecaka koszulę flanelową, następnie zlustrował mnie od góry do dołu.
- Chcesz mi pomóc kwiatki podlewać?
- Pewnie. – Jakiś zdziwiony zajrzał do torby. Pomyślał nas czymś przez chwilę, po czym zdjął jednak prowizoryczny strój ochronny.
- Łap. – Rzucił mi ciuch. Był przesiąknięty zapachem płynu do prania oraz jego perfum. Miłe połączenie dla węchu. – Wyjątkowo ci ją pożyczę. Szkoda tak ładnej sukienki, a wyglądasz na ciapowatą. – Mrugnął mi oczkiem rezolutnie.
- Dzięki. – Rzekłam zakładając skromny podarunek. Wziął ogromną podlewaczkę. Mi zaś wskazał głową na jakieś małe wypierdki. Te! Nie sugeruj się moim nieporadnym wyglądem. Ech. Wzięłam łaskawie przedmioty i poleciałam za nim. Minęliśmy salę gimnastyczną. Po dźwiękach piszczących butów, odbijanych piłek oraz męskich krzyków domyśliłam się trwania treningu w środku. Za sportowym pomieszczeniem odnaleźliśmy studnię z kołowrotkiem i wiadrem. Jade złapał się za niego spychając stalowy pojemnik w głąb, który głośno plusnął.
- Tak właściwie to macie klucze do bramy? – Też bym chciała.
- Tak. Przewodniczący klubu dostaje na wszelki wypadek. Jak będziesz dobrze się spisywać to, gdy odejdę z tej szkoły przejmiesz mój tytuł. – Uśmiechnął się. – Podaj konewkę. – Rozkazał wydobywając przepełniony wodą kubeł. Posłusznie podstawiłam, a on zaczął przelewać przy okazji oblewając i mnie.
- No i kto tu jest ciapowaty. – Zaczepiłam.
- Sorki. – Pokazał niewinnie swoje białe kiełki. Twoja koszula na nic mi się zdała, bo jak to materiał lubi przesiąkać.
Wróciliśmy z powrotem. Bardzo nie poręcznie wykopali te źródło wody, bo trzeba przejść przez cały dziedziniec. Biedy Jade, ciekawe ile razy musiał latać w tę i we w tę. Nasypał mi trochę odżywki, następnie nakazał podlać róże. Tak też zrobiłam. Gdy brakło wody, postanowiłam, że sama udam się po dokładkę. Wyciągnięcie wiadra jednak nie było zbyt proste, jak mi się wydawało. Ugh. Zacisnęłam zęby i drżącymi dłońmi próbowałam wyciągnąć kołowrotkiem do góry ceber. Nagle poczułam ulgę. Ktoś za mną złapał drążek, odbierając mi ciężar. Kręcił razem ze mną. Spojrzałam przez ramię na czarnoskórego chłopaka. Był niesamowicie wysoki i kierując się jego napiętymi mięśniami także dobrze zbudowany. Odsunęłam się, by mu nie zagradzać. Bez słownie nalał mi ciecz do konewki.
- Dziękuję. – Odparłam, szybko zabierając pojemnik.
- Drobiazg. – Uśmiechnął się swoimi murzyńskimi ustami. Czyżbym poznała właśnie brata Kim? Matko. Nie wdając się z nim w żadne dyskusje, czym prędzej uciekłam do zielonego zakątka.
Gdy uporaliśmy się z obowiązkiem, Jade zamknął schowek. Oddałam mu jego mokrą własność, a on popatrzył na mnie z politowaniem dla mojej wilgotnej sukienki. Cienki materiał przykleił się gdzie nie gdzie do mojego ciała, co nie było zbyt komfortowe. Powtórnie mnie przeprosił. Ubolewał, że nie ma co mi nawet pożyczyć na górę. Oj tam! Się przejmuje. Przecież z cukru nie jestem, pogoda jest ciepła, więc nim się obejrzymy już będę suchutka.
- Hej Jade! – Usłyszeliśmy głośne zawołanie. Rozejrzeliśmy się za obiektem wrzasku. Był nim murzyn z wcześniej. Zbliżył się do nas i przybił piątkę z zielonowłosym. – Ta laska jest z tobą? – Zapytał obrzucając mnie badawczym spojrzeniem.
- Tak. Pomogła mi dziś. Nowy nabytek w klubie.
- To okej. Myślałem, że włamała się tu nielegalnie. Nie widziałem cię tu nigdy. – Przejechał dłonią po spiętych w kucyka dredach, przekrzywiając jeden kącik ust do góry.
- Bo jestem tu dopiero od dwóch tygodni. – Burknęłam.
- Serio? W takim razie Dajan jestem. – Poczochrał mnie po włosach.
- Alice. – Oznajmiłam odgarniając pasma, które przez jego haniebny czyn wpadały mi do oczu. Muszę je ściąć. Zaczęła mi już przeszkadzać ich długość.
- Właśnie Dajan! Nie masz jakiegoś ciucha pożyczyć? – Wtrącił się Jade, spoglądając na mój brzuch prześwitujący przez tkaninę. Czarnoskóry podążył za jego wzrokiem.
- Hmm, a może mam. Tylko ty taka drobna. Zresztą zobaczę. – Zastanowił się, po czym poleciał do sali. Wrócił prędko, trzymając czarny, męski T-Shirt. Zadziornie zaciągnął mi go na głowę. – Trzymaj lalka. – Po cichym dziękuję, ubrałam. Była sporo za duża, ale wygodna. Sama lubowałam się w takich rozmiarach. – No, no. – Zagwizdał. – Ładnemu, we wszystkim ładnie. – Puścił mi zalotnie oczko.
- Dajan dzięki Ci jeszcze raz. – Odparł Jade.
- Spoczko, spoczko. Muszę spadać na trening, bo te młokosy się tam pozabijają beze mnie. Narazka. – Machnął ręką, po czym zwinął się do sportowego budynku. My stanęliśmy przed bramą, bo dochodziła godzina naszego umówionego spotkania.
Nie czekaliśmy długo, ponieważ Nataniel nie należy do grupy ludzi mających problem z punktualnością. Nawet mi to imponuje, postawa tego odpowiedzialnego i kulturalnego blondyna. Obyś daleko zaszedł w przyszłości przy okazji nie zmieniał się tak jak ci, co posiadają miliony na bankowych kontach. Co dziwne, a może nawet nie, ale razem z nim wędrowała wystrojona w kwiecistą kieckę Melania. Ładny wzorek, muszę przyznać. Wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie. W przeciwieństwie do markotnego towarzysza. Dziewczyno aleś ty męcząca. Z jednej strony trochę mi cię szkoda, z drugiej zaś ja sama mam cię powoli dość. Chociaż ja mam tak z większością ludzi, więc nie bierzmy mnie pod uwagę.
- Hej, witajcie. – Uśmiechnęli się serdecznie na powitanie.
- No cześć. Nat jednak zabrałeś Melanie? – Popatrzeli na nią. Złotooki podrapał się po głowie.
- Taa… - Twoja twarz zdradza wszystko. Pewnie okupywała twój dom, dopóki jej łaskawie nie zaprosiłeś. Oj wy faceci. Gdzie wasza męskość w tych czasach? Mi tam ilość osób jest obojętna. I tak już było o jeden złoty łepek za dużo. Olać to.
- Idziemy? – Zapytałam, bo na razie staliśmy jak ciołki.
- Co to masz za top? Raczej nie twój. – Zwróciła uwagę na pożyczoną rzecz.
- To… Zwykła czarna bluzka. – Takie to dziwne?
- Alice skapnęłam się. Od kogo ją masz? Od ciebie Jade? – Czy to ważne? Zbawi cię ta informacja? Powoli łapię się w tym, dlaczego Nataniel średnio chce przebywać w twojej obecności.
- Nie. Od Dajana pożyczyła, bo przy podlewaniu kwiatków jej też się trochę oberwało. – Wyjaśnił. Masz jeszcze jakieś durne pytania, czy możemy iść? Zależy mi na czasie, tymczasem nieodwracalnie go tu marnujemy.
- Chodźmy już może, co? – No! Jeden Nataniel z podobnym zdaniem. Ruszył w kierunku parku, więc przyłączyliśmy się do niego.
Zawędrowaliśmy do centrum miasta. Po drodze napotkaliśmy energiczną Rozalię, która poinformowała o swoim spotkaniu z chłopakiem. Ciekawe, jakiego ma na myśli? Przykleiła się do nas, bo miała w tym samym kierunku.
- Dobra to tu. – Kiwnęła głową na sklep odzieżowy. Ale wybrali sobie miejsce, typowe dla białowłosej zakupoholiczki.
- Ej jak już tu jesteśmy to obrazilibyście się, gdybym kupiła sobie jakiś ciuch? - Wtrąciła nieśmiało Melania, a Rozalii błysnęły oczy.
- Ooo! Doradzę ci! Alice tobie też przydałaby się jakaś bardziej dziewczęca bluzka. - Powiedziała z wyrysowaną odrazą. Przecież nie jest taka zła, więc nie rób takiej miny.
- Nie mam pieniędzy na takie zbędne rzeczy. - Westchnęłam. Mam niewielką ilość odliczoną na ogrodnicze zakupy.
- Ja ci coś zafunduje jako podziękowanie za zajęcie się moimi stopami. – Rzekła, chwytając mnie za rękę i ciągnąc do środka.
- To ja poczekam w kawiarence. – Uprzedził Jade, wymigując się z ślęczenia przy wieszakach. Udał się naprzeciwko do małej knajpki. Nasza resztka chcąc czy nie chcąc musiała wejść. Chętnie bym dołączyła do zielonowłosego, ale szarpanie Rozalii jest na tyle silne, iż raczej nie uda mi się uciec. Szkoda. Nagle jakby za sprawą zaklęcia puściła mnie w progu. Bezsłownie podbiegła do lady i przytuliła się do sprzedawcy. Zaraz! Czy to nie jest ten jej kochanek? Pocałowali się. Co? Tak otwarcie? Przy wszystkich? Spojrzałam na moje towarzystwo. Nikt nie wykazał ani odrobiny oburzenia. Zakradłam się do dziewczyny, a ta oderwała się od swej miłości.
- Rozalia, kto to jest? – Szepnęłam na tyle głośno, aby zainteresowani chłopaki nastawili uszy.
- Och. To Leo. Brat Lysandra. – Żartujesz? Tacy jesteście fałszywi. Co za perfidność!
- Dlaczego zdradzasz Lysandra z jego własnym bratem?
- CO?! – Wrzasnęła na cały sklep, patrząc na mnie jak na idiotkę. Nataniel i nieznajomy, którzy usłyszeli naszą rozmowę zaśmiali się. Co tu się dzieje?
- CO?! – Wrzasnęła na cały sklep, patrząc na mnie jak na idiotkę. Nataniel i nieznajomy, którzy usłyszeli naszą rozmowę zaśmiali się. Co tu się dzieje?
Hej! Alice jest już o krok poznania prawdy na temat urojonego związku Rozalii i Lysandra :D Wiem, że długo na to czekaliście, więc w końcu nadchodzi ten moment. Wybaczcie mi za te niefortunne pseudo akapity, coś mi się z tym pierniczy :/
Mam dziś super optymistyczny humor. Dzięki temu, iż lekcje rozpoczynam o 11:40 mogłam porządnie się wyspać :) A jak Wam mija poniedziałek? ^^ Ach przy okazji opowiedzcie o swoich faworytach z SF? Kogo lubicie, a kogo nie? Z dziewczyn też. :) Chciałabym poznać Wasze opinie.
Pozdrawiam serdecznie ♥
Rozdział boski jak zwykle, długo na niego czekałam :) Bardzo podobała mi się scena w ogrodzie a szczególnie jak Dajan pożyczył Alice koszulkę :)
OdpowiedzUsuńJednak końcówka powaliła wszystko, wyobrażam sobie minę Rozy, haha! Jak ja lubię Alice i jej wymysły, wychodzą z tego zabawne nieporozumienia.
Cieszę się, że masz super poniedziałek, postaram ci się go jeszcze bardziej umilić (sorry za spam) wygrałaś konkurs na moim blogu, gratulacje!
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny i czasu :)
Ps. Z postaci z sf najbardziej lubię Kasa i Kentina oraz Violettę, najmniej Nataniela (irytuje mnie), Debry (powodu raczej podawać nie muszę), Melanii i Klementyny
Jeszcze raz pozdrawiam!
Cieszę się, bo miałam spory problem z napisaniem tego rozdziału. Jak nigdy, stał się dla mnie uciążliwy :<
UsuńTaka już specyfika tej samotniczki :P
Mamy podobny gust do postaci :)
Dziękuję i również pozdrawiam ♥
Ogółem to dzień mija lewo bo musiałam ubrać czapkę. Odnośnie rozdziału to suuupeeerrr tylko niech w końcu się dowie że nie chodzą.
OdpowiedzUsuńMoim faworytem jest Lysssiuniu bo jest taki tajemniczy, czarujący i wgl po prostu mi się podoba a z dziewczyn to Rozalia bo.. No jakoś tak xd pozdrawiam i życzę Duuuuuzo weny Haruka ❤
Ojj znam ból noszenia czapki. :/
UsuńJuż, już! Alice jest tego blisko :) Lysiu jest kochanyy, to fakt :D
Dziękuję i również pozdrawiam ♥
Cześć!
OdpowiedzUsuńJednak poniedziałek może być całkiem miły (oczywiście jeśli tylko pojawi się coś stworzonego przez Ciebie!). Chciałabym Ci napisać coś oryginalnego, a nie tylko to, że mi się podoba, ale chyba mnie niestety na to nie stać (muszę zacząć czytać jeszcze więcej, żeby wzbogacać moje ubogie słownictwo) #smuteczektroszkę.
Rozdział fantastyczny jak każdy do tej pory.
Wyobrażam sobie, że Alice będzie strasznie głupio z powodu swojej pomyłki... ale pewnie później będzie się z tego śmiać :)
Melania to taka zazdrosna zołza. Widzi zagrożenie w naszej głównej bohaterce.
A Alice zdaje się być zupełnie nieświadoma swojego uroku i tego, jak działa na wszystkich chłopców.
No ciekawi mnie jak się to dalej rozwinie i kto w końcu skradnie jej serduszko, i skruszy ten cały mur, który wokół siebie wzniosła.
Co do moich faworytów to... hmm... ciężki wybór, dlatego gram na kilku kontach, żeby mieć wszystko i wszystkich xD tak... strasznie zachłanna jestem...
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo weny!
No cześć :D
Usuńhahaha wiesz co jest najbardziej uszczęśliwiającą dla mnie rzeczą w świecie? (zaraz po słodkich słówkach mojego chłopaka - żeby się nie obraził) Tak pozytywny komentarz jak Twój :) Mimo, że dla Ciebie jak i dla pozostałych czytelników to parę wyrazów dla mnie to motywacja i docenienie, które pogłębiają mnie w nieskończonej radości ^^ Aż idę pod prysznic zmyć z siebie banan na ryju, bo nie skupię się na nauce :/
Dziękuję Ci i również pozdrawiam ♥
((też tak kiedyś robiłam. Teraz mam dwa konta - na jednym przechodzę historię z Kastielem, na drugim zbieram ilustracje :P))
Oficjalnie ogłaszam siebie mistrzem!
OdpowiedzUsuńCzytanie od początku zajęło mi około 2 h. Choć podejrzewam, iż gdyby była inna pora poszłoby o wiele szybciej.
Zauważyłam, że pisząc komentarz rozpisuje sie nie na temat, dlatego Emilko spinasz tyłek i piszesz na temat.
Opowiadanie samo w sobie jest oryginalne. Nigdy nie spotkałam się z taką fabułą. Niby z początku wygląda jak wszystkie, lecz to pojęcie jest bardziej niż mylne.
Przez całe opko wyłapałam jedynie jeden rażący błąd, także brawa dla Ciebie!
Ogółem wszystko się przyjemnie czytało, pomimo mojego zmęczenia.
Co prawda przyczepić się do wszystkiego można, lecz dzisiaj nie mam tego zamiaru robić.
Pozwól, że na tym zakończę, bo na matmie znowu będę odsypiać, heh.
Weny dla Ciebie, takiej dobrej dobrej ;*.
Pozdrawiam ❤
PS. W WOLNYM CZASIE ZAPRASZAM NA NOWY ROZDZIAŁ.
Cieszę się, że udało Ci się zmierzyć z moim opowiadaniem :D Naprawdę to doceniam ♥
UsuńDziękuję serdecznie :)
A do Ciebie już zajrzałam, przeczytałam i skomentowałam ^^ :3
Witam, nominowałam Ciebie i twojego bloga do LBA. Zachęcam do wzięcia udziału http://slodkieuniwersum.blogspot.com/2015/11/lba-nominowana-po-raz-drugi.html :)
OdpowiedzUsuń