Nie dokończyłam, bo zatkał mi usta śmierdzącą tytoniem łapą.
-Nie hałasuj tyle. - Ach. No dobra. Tym razem ulegnę zmęczeniu. Sen przyszedł prędko, bo nawet nie zorientowałam się, kiedy opłynęłam.
Wróciłam na ostatnią lekcję samotnie. Kastiel stwierdził, że to już bez sensu i polazł do domu.
-Alice gdzieś ty była? Jak wywiady? - Zapytała od razu Peggy, wręcz rzucając się na mnie. Oddałam jej mikrofon i nakazałam odsłuchać. Popatrzała na mnie głupkowato.
-Gdzie masz to nagranie?
-No w mikrofonie. - Uderzyła się w czoło. O co chodzi?
-Widzisz to połączenie USB? - Zapytała podnosząc dyndający kabelek z dziwną końcówką. Kiwnęłam głową potwierdzająco, lecz nie za bardzo wiedziałam o czym mówi. - To miałaś podłączyć do dyktafonu lub telefonu z wbudowanym urządzeniem do nagrywania dźwięku.
-Co?
-Alice to jest mikrofon. Służy do wyłapywania w dobrej jakości głosów. Nagrywasz magnetofonem! Nie wierzę w ciebie! - Seerio? Skąd ja to miałam wiedzieć? Nikt mi nie powiedział, a nie znam się na tych sprzętach. Przecież ja nawet telefonu nie mam. Cóż, wyszło na to, że jestem tępa. No trudno. Peggy zrezygnowana trzymała się na czoło, patrząc na mnie jak na skończoną idiotkę. No ej. Każdemu się może zdarzyć. No prawie. - Napisz na jutro jakiś artykuł to, to jakoś przeboleję. - Westchnęła, widać, że ją zawiodłam.
-Okej. - Już wiem nawet o czym napiszę. To mi się podoba, to mogę zrobić.
Kurcze. Obejrzałam wszystkie możliwe miejsca, gdzie mogą być książki i nigdzie nie znalazłam odpowiedniej. No i co ja mam zrobić? Wyjrzałam przez okno mojego pokoju na dom Kastiela. Na dworze było ciemno, więc zapalone światło zdradzało, że ktoś jest w środku. Hmm. Zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam lodówkę. Zabrałam z niej potrzebne składniki. Na szybko przyrządziłam proste, ale smaczne omlety z szynką, zasmażoną cebulką oraz serem. Zapakowałam do termicznego pojemnika, by nie ostygło. Zakluczyłam mieszkanie, po czym przeszłam przez ulicę. Gdy minęłam furtkę jego małej posesji usłyszałam szczekanie Demona. Jak ja go w pierwszym dniu nie usłyszałam, nie mam pojęcia. Zadzwoniłam do drzwi. Drapanie ich po drugiej stronie trochę mnie odstraszało. "Demon spokój" warknął Kastiel, a pies uspokoił się lekko. Dopiero, gdy wyniuchał mnie przez uchylone wrota spotulniał i przywitał mnie machając wesoło ogonem.
-Ha? Role się odwróciły? Teraz to ty mnie nachodzisz? - Zaczął swą gatkę, szmatkę opierając się o próg. Nogą przytrzymywał psa za sobą.
-Chcesz zjeść czy nie? - Dobry plan z tą przynętą. Skuszony propozycją, odsunął siebie oraz psa, bym mogła wejść. Zadowolona z siebie wykonałam czynność. Obejrzałam się dookoła. Małe, przytulne gniazdko. Parterowe. Odebrał mi siatkę i zajrzał do środka. Z krótkiego, wypełnionego trojgiem drzwi przeszliśmy przez łukowate przejście do kuchni. Połączona była z jadalnią, sądząc po porozwalanych pudełkach po knajpowym żarciu. Ogólnie panował syf i nieład, przewyższający nawet ten, co miała ciotka w sypialni. Typowy samotny mężczyzna, czemu wy tak nie dbacie o prezencję swego domostwa? Ignoranci porządku, doceniajcie bardziej wasze kobiety.
-Co tak naprawdę chcesz? - Zapytał wyjmując jedzenie na cudnie czysty talerz. Pies kręcił się obok mnie, aż musiałam go pogłaskać.
-Masz komputer?
-Nie.
-W takim razie oddawaj żarcie. - Burknęłam odbierając mu parujące jajko sprzed nosa. Chwycił mnie za nadgarstki, zatrzymując naczynie na stoliku.
-Dobra mam! Odpal sobie. - Wskazał kciukiem na w pół otwarty pokoik. To jego sypialnia? Zgadywałam widząc wielkie, małżeńskie łoże. Nic dziwnego, że tak często olewasz poranne lekcje. Też bym z niego nie wychodziła. Zasiadłam przy biurku, a Demon jakby mnie pilnując położył się pod blatem. Chwilę później roznegliżowany spał w najlepsze. Miałam styczność z takimi urządzeniami elektrycznymi, więc obsługa go nie była dla mnie czarną dziurą jak w przypadku mikrofonu. Laptop wyglądał na kosztowny, pewnie ma dzianych rodziców. Weszłam w internet i poszukałam informacji o różnych gatunkach róż oraz o ich znaczeniu. Przydatne, jeśli komuś chcemy podarować kwiat przedstawiający nasze uczucia.
-Masz jakieś niepotrzebne kartki? - Zapytałam, gdy najedzony wszedł do pokoju. Usiadł na łóżku, patrząc co robię.
-W biurku. - Odparł krótko, po czym chyba nie zaciekawiony położył się. Wyciągnęłam papier, przy okazji ciągnąć jakiś błyszczący sznureczek. Spadł na podłogę, więc schyliłam się, by go podnieść. Był to srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie człowieczej czaszki. Pff urocze dziadostwo, pewnie zakupione u chińczyków. Zerknęłam kątem oka na czerwonego łepka. Czy to miał być dla kogoś prezent? Jasne. Przecież tego buntownika nie stać na taki gest. Odłożyłam biżuterię z powrotem, a w zamian zabrałam długopis. - Blondi to będzie cię kosztować.
-Kosztować? - Zapytałam nieznacznie, skupiając się na przepisywaniu. - Przecież zapłaciłam ci omletem.
-To była opłata za to, żebym cię wpuścił. - Ale ty się kurde cenisz. Ciesz się, że ja cię nie rozliczam za te wcześniejsze porcje.
-Nie będę ci płacić. - Zaprotestowałam, nie odrywając się od wykonywanej czynności.
-To wypad mi z tąd.
-Najpierw skończę. - Po dźwiękach sądzę, iż musiał wstać. Z głośnym drapaniem o podłogę odsunął mnie razem z krzesłem od deski do tyłu. Nawet Demon podniósł głowę, przebudzony. Chłopak nachylił się do mojej buźki, podpierając się o oparcia mebla, na którym siedziałam. Osaczona, nie miałam drogi ucieczki. Dystans między nami był niewielki.
-Chciałem być miły. Ale z tobą nie da się współpracować. - Powiedział twardo, chciał chyba mnie wystraszyć, ale wcale nie był groźny. Ha? Miły? Kiedy niby byłeś miły łachudro?
-Nie dasz mi tego dokończyć? - Dopytałam zawiedzionym głosem.
-Dopiero, gdy zapłacisz. - Nie ustępował. Zażarty jak nie wiem.
-Jak? - Zaczął przesuwać delikatnie jedną ręką po mojej, coraz wyżej. Zostawiał po sobie łaskoczący ślad, który wżynał się w skórę. Gdy przejechał po szyji, po ciele przeszedł mi dreszcz. Nawet nie wiedziałam, że jest ona tak podatna na czyjś dotyk. Było to... Przyjemne? Musnął mój policzek i na nim się zatrzymał. Nie potrafiłam rozszyfrować rodzaju jego wzroku. Wtapiał się w błękit mych tęczówek. Najmniejszym palcem dotknął moich warg, lekko je rozchylając. Co to za bezczelne zachowanie? Kto ci pozwolił mnie tknąć w ten sposób. Nie wolno ci.
-Chcę... - Wyszeptał głębokim tonem. To on potrafi mówić takim głosem? Zaczął niebezpiecznie się przybliżać...
Gdy skończyłam czytać, wystraszyłam się, że porzuciłaś bloga (poprzestawiało mi się coś w głowie, zapomniałam, że wciąż jest listopad 2015 :')) >.< Życzę jak najwięcej weny i czekam na więcej ^^ Aż nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńAHAHAHA Kasssiii nasz porywacz xd normalnie zwolnij casanovo xd rozdział suuupeeerrr jak zawsze no bo jak by inaczej? XD pozdrawiam i życzę Duuuuuzo weny Haruka ❤
OdpowiedzUsuń