7 stycznia 2016

Otulona uczuciem - Fragment 23

Gdy w niedzielny poranek zeszłam na dół, Kastiela o dziwo nie było. Trochę mnie to zaskoczyło, bo znając tego łachudrę to myślałam, że łatwo sobie nie pójdzie. Przynajmniej nie bez śniadania. Cóż, nawet dobrze.
Siedziałam w szkolnej ławce po męczącym weekendzie. Na szczęście udało mi się wypocząć trochę wczoraj. Ciotka stwierdziła, iż musi opróżnić barek z trunków jej byłego męża, bo nie nadają się do spożywania. Poparłam ją i pomogłam powyrzucać alkohole, bo sama nie była w stanie. To była część jej przeszłości, ciężko było się z nią rozstać, ale kiedyś trzeba. Aby iść naprzód, nie można wciąż żyć wspomnieniami. A propos zapominania, kompletnie wyleciało mi z głowy załatwienie podpisu pod zgodą na wycieczkę. Na szczęście pan Farazowski okazał się wspaniałomyślny i pozwolił mi samej wypisać dokument, ze względu na pobyt moich rodziców za granicą. Dodatkowo kazał mi się zastanowić, jakie przedmioty chciałbym rozszerzyć w przyszłym roku szkolnym, bo każdy prócz mnie zdążył już się zdeklarować.
Pierwsze lekcje minęły spokojnie. Czerwony łepek chyba czuje jeszcze skutki popijawy, bo łaskawie zawitał dopiero na trzecią. Nikt jakoś nie wspomina o wydarzeniach z tamtego wieczoru, no i dobrze. Znaczy to, że im się nie podobało, co skutkuje brakiem takich niespodzianek w przyszłości. Najlepiej uczyć się na błędach. Wędrowałam korytarzem w stronę wyjścia ze szkoły, chcąc zajrzeć do ogrodu. Jade mówił mi, iż praktycznie na każdej przerwie obiadowej można go tam znaleźć.
- Heeeej Alice! Stój, zatrzymaj się na moment! – Usłyszałam głośny krzyk znajomej mi osoby. A już chciałam pochwalić nie ganianie mnie przez tą specyficzną osóbkę. Odwróciłam się, by spostrzec falujące we wszystkie strony białe pasma oraz z gracją biegnącą Rozalię.
- O co chodzi? – Zapytałam, gdy podparła się całym ciężarem o moje ramię, by nabrać powietrza. Jest dość cienka w sporcie, to trzeba przyznać. Tylko dziwi mnie, że jeśli chodzi o kilkugodzinne zakupy to jest pełna werwy, a jej kondycję można równać z zawodowym maratończykiem.
- Czy ty… - Odetchnęła ciężko. – … To czytałaś? – Podała mi ściskaną gazetę. Jasne, bo mnie interesują jakieś klozetowe pisemka.
- Nie. – Odparłam krótko, nawet nie przyjmując szaro-czarnej makulatury.
- To dobrze. Już sobie pogadam z tą Peggy, żeby coś takiego o tobie pisać. Przechodzi samą siebie. – Westchnęłam nie bardzo tym przejęta. Świat dziennikarzy chyba na tym polega. Wymyślają sobie swoje własne wersje wydarzeń i brną w temacie, aż zniszczą słabego człowieka. – Poważnie! Zdenerwowała mnie. O, o! O wilku mowa. – Gorączkowała się na widok zbliżającej się do nas reporterki. O matko, spojrzałam na drzwi, które były tak bliskie, a tak dalekie. Jak się zagadają to je opuszczę, kwiatki mnie wzywają, więc muszę odpowiedzieć na alarm.
- No i jak Alice? Świetnie cię opisałam, nie? – Uśmiechnął się piegusek, unosząc w górę kciuka.
- No chyba nie! To stek bzdur! Czy ty byłaś świadoma tego, co piszesz?! – Oburzała się Rozalia, podnosząc głos. No o co jej chodzi? Czemu tak się przejmuje takimi pierdołami, skoro dotyczą mnie. Jak ja sama mam to w czterech literach, nawet nie ciekawi mnie, co tam faktycznie jest napisane.
- Byłam. Po obserwacji i krótkiej wymianie zdań, taki profil wykreowała nasza nowa uczennica. – Odparła spokojnie ze swoim uśmieszkiem. Pewnie długo ćwiczyła, żeby jej łatwo nie schodził.
- To ty sobie wykreowałaś. Poznałam Alice bliżej i wcale nie jest zamkniętą w sobie, niewrażliwą ignorantką. No powiedz sama, że to nieprawda. – Wskazała na mnie palcem, pewna siebie. Przykro mi, ale nie mogę się z nią zgodzić. Widać Peggy jednak potrafi dostrzec prawdziwe oblicze, a nie ślepo wierzy w swoją wersję. Słusznie mnie oceniła.
- Ale to jest prawda. – Odpowiedziałam nieznacznie, sprawiając, iż na twarzy Rozalii zawitał cień zawodu, natomiast uśmiech dziennikarki stał się jeszcze większy i dumniejszy.
- No i powiedz jeszcze, że twoje upodobania miłosne to roślinki. – Wydukała sarkastycznie.
- Zgadza się. – Uśmiechnęłam się. – Dobra ja was opuszczam, bo idę się właśnie spotkać z moją drugą połówką.
Wyszłam na zewnątrz natykając się na leżącego na ławce czerwonego buntownika. Nie zwracając na niego większej uwagi powędrowałam w stronę zielonego zakątka. Pustka. Dziś Jade tu nie ma. Nawet lepiej, choć chciałam zapytać o moje zadania. Usiadłam na trawie i wyciągnęłam drugie śniadanie. Mogę w spokoju zjeść, trzeba to wykorzystać.
- Wiedziałem, że mignęły mi jakieś blond kudły. – Zerknęłam na stojącego Kastiela z fajką w ustach. Chowając dłonie w kieszeniach rozejrzał się dookoła, po czym łakomie spojrzał na mój chlebak. Wyrzucił peta i podszedł do mnie. – To dla mnie? Dziena, dziena. – Uśmiechnął się zadziornie, zabierając mi mój posiłek.
- Jesteś bezczelny! – Warknęłam, gdy zasiadł obok.
- Ta? Zapomniałaś, że jesteś mi to winna? – Burknął, odwijając z papieru jedną z dwóch kanapek. W sumie jak teraz wspomniał o „byciu komuś coś winnym” to przypomniałam sobie o bluzce Dajana. Muszę dowiedzieć się od Rozalii, czy ona żyje. Bo mam złe przeczucia. – Masz. – Machnął mi pudełkiem, jakby pozwalając zabrać drugą kanapkę. Popatrzyłam po nim lekko zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że ten cham i prostak się podzieli.
- Dzięki za podzielenie się ze mną moim śniadaniem. – Burknęłam odpakowując pieczywo.
- Drobiazg. – Uśmiechnął się cwanie, mrugając jednym oczkiem. Zmarszczyłam brwi odrzucona gestem. Szkoda, że nie mam czym go dźgnąć w te szare paczadło.  Palca mi szkoda.

- Rozalia! – Złapałam ją, gdy uciekała z sali. Odwróciła się na pięcie, zdziwiona moim zagadaniem. To zazwyczaj jej rola, nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Że biegam za kimś, tak się kończy na siłę wciskanie się innych do twojego życia. – Coś ty zrobiła z tamtą bluzką z soboty, którą mi ukradłaś? Bo muszę ją oddać Dajanowi. – Przeszłam do rzeczy, bez zbędnego przedłużania. Dziewczyna podrapała się nerwowo po głowie i zrobiła skrzywioną minę.
- Ona była jego? Wybacz Alice, ale pocięłam ją i przerobiłam na coś lepszego. – Klepnęłam się w czoło. No i co ja teraz powiem Dajanowi? Chyba mnie udusi. Dobra, trzeba wziąć za to odpowiedzialność. Nie upilnowałam ciucha, więc to moja wina. – Jesteś zła? Przepraszam, nie wiedziałam, że miałaś ją pożyczoną. – Wydukała składając dłonie razem w akcie błagania o litość.
- Następnym razem zapytaj, nim podejmiesz jakąś decyzję z cudzą rzeczą. Idę go przeprosić. – Odparłam, lecz za nim udam się na salę gimnastyczną, wpierw pójdę umyć ręce, bo nie zdążyłam na wcześniejszej przerwie, a trochę mam je brudne od siedzenia w ogrodzie.
Weszłam do łazienki mając wrażenie bycia śledzoną. Cóż, moje przeczucia okazały się słuszne, gdy podczas mycia rąk zostałam okrążona przez Amber i jej tandetną świtą.
- Nowa czy przypadkiem nie miałaś trzymać się z dala od chłopców? – Wysyczała przez zaciśnięte zęby, przybliżając się do mojego ucha.
- Niby. – Odparłam nieznacznie, mydląc dłonie.
- Więc co ty kurna odwalasz? Jakieś sobotnie randeczki z Natanielem? Prowokujesz mnie?! – Podniosła lekko głoś. Hmm. Wcześniej czepiała się o Kastiela, teraz o niego. No fajnie, tak na dwa fronty. Zerknęłam na nią jak na idiotkę.
- Nie mam zamiaru denerwować szkolnej królewny. On sam się mnie uczepił, nie mogąc dostrzec jak głęboko mam to w czterech literach. Nie wiem czy to ten tusz ci psuje wzrok, ale jakbyś nie zauważyła staram się tu wszystkich zlewać i to wy nie dajecie mi spokoju. – Wyjaśniłam spokojnym tonem, żeby to w końcu dotarło do jej wycyklinowanego mózgu, jeśli go w ogóle posiada. Podłożyłam ręce pod strumień, aby zmyć mydlaną pianę.
- Jesteś chamska…
- Czyli masz Nataniela w dupie? – Przerwała swojej chińskiej koleżance z zadowolonym uśmieszkiem.
- Tak.
- Pff. Wiedziałam, że za tą twoją słodką buźką kryje się coś wstrętnego. Brawa dla twojej fałszywości, szmato. – Wyszarpała wysokiej,  wypiercingowanej towarzyszce kubek i nalała do niego wody. – Może to zmyje twoją maskę. – Rzekła wylewając mi zawartość na głowę. Zaśmiała się i wyszła.
Póki jest jeszcze przerwa pójdę przeprosić Dajana za pozwolenie zniszczenia jego mienia. Mam nadzieję, że nie było dla niego cenne, bo chcę jeszcze pożyć na tej zaniedbanej planecie. Nie przejmując się cieknącą z brody wodą powędrowałam w stronę sali gimnastycznej z przekonaniem zastania tam tego sportowego druha. Na szczęście się nie myliłam. Zapukałam w otwarte drewniane drzwi, a trzymający piłkę pod pachą Dajan oderwał się od rozmowy z kimś, by przywitać mnie szerokim uśmiechem.
- Witaj lalka, co cię tu sprowadza? – Zapytał wypełniony energią skradzioną Rozalii.
- Właściwie to ty. – Oznajmiłam podchodząc niepewnie. Zerknęłam na nieznajomego chudzielca, który bacznie mi się przyglądał. Był prawie tak samo wysoki, jak murzyn. Czuję się teraz jakbym stała z dwoma olbrzymami, mając zaledwie metr pięćdziesiąt dziewięć.
- Tak? To mnie zaskoczyłaś. O co chodzi?
- Ta sprawa dotyczy tylko nas dwojga. – Złapałam się za ramię trochę zawstydzona.
- Ach to może ja was zostawię. Do później. – Machnął ręką żywy kościotrup, zbliżając się do wyjścia. Jednak nim wyszedł obejrzał się jeszcze za nami.
- Poczekaj chwilę. – Rzekł Dajan. Pobiegł do szatni i szybko z niej wrócił. Zarzucił mi na głowę wymiętolony ręcznik. – Powiedz jak to się dzieje, że co się spotykamy to jesteś mokra? – Zażartował tarmosząc materiał, który pochłaniał wilgoć równocześnie kudłacąc moje włosy. Chłopak nie był zbyt delikatny, bo pod wpływem ruchu podążała też moja głowa. Musiałam odsunąć się kawałek, by przerwać tą nieświadomą torturę. Szmatka spadła mi na ramiona, a ja popatrzyłam po zadowolonym sportowcu. – No, teraz możesz mi wszystko wyznać.
- Wiesz, tak trochę głupio o tym mówić, tym bardziej, iż nie znamy się prawie wcale. – Zaczęłam trochę nieśmiało. Jego obecność nie była dla mnie zbytnio komfortowa, bo jak już wspominałam nie za dobrze czuję się przy czarnoskórych osobach. Oblatuje mnie niewyjaśniony lęk, sama nie wiem dlaczego, ponieważ nic do tych ludzi nie mam. Może to ta ich „inność”? Ale czym oni się różnią? Kręgosłup mamy ten sam.
- Długość znajomości nie ma nic do rzeczy. Czasem ludzie przebywający ze sobą kilka lat i myślący, że dobrze się znają, są w wielkim błędzie. My nawet samych siebie do końca nie znamy, więc nie wstydź się i mów otwarcie. Przecież cię nie zjem. – Mrugnął mi oczkiem na zachętę, jakiś taki radosny. Muszę przyznać, iż trochę mnie zaskoczył. Powiedział coś mądrego.
- No dobrze. Bo widzisz ta bluzka, którą mi pożyczyłeś, niechcąco została pocięta na strzępy. – Oznajmiłam prosto z mostu. Zszedł mu uśmiech, a jednak była dla niego ważna. Matko. – Mogłabym ją dla ciebie odkupić? Albo czymś zastąpić? – Dawałam propozycje. Westchnął smętnie.
- Tylko tyle chciałaś mi powiedzieć?
- Tak. – Ponownie smutno odetchnął.
- Nie przejmuj się. To był tylko ciuszek. A ja myślałem, że wpadłem ci w oko. – Co? Wpaść w oko? Widać, iż mnie nie zna. Zaczął przybliżać do mnie rękę. O nie, uderzy mnie? Zrobiłam krok do tyłu, cała się kuląc, lecz on tylko zadziornie uszczypnął mój nos, śmiejąc się cicho. – To ci się udało. – Pomasowałam lekko piekącą część twarzy.
- To co z rekompensatą? – Dopytałam nie zwracając uwagi na jego śmiech.
- Nie potrzebuję żadnych szmatek, ale mogłabyś oddać mi przysługę? – Założył ręce za głową.
- Zależy jaką?


Hej, witajcie :) Przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam na tego bloga. Jakoś nie mogłam się zabrać za Alice, aż ostatnio naszła mnie wena i stworzyłam plan na kilkanaście kolejnych rozdziałów ^^ 


Co z tego, że w ogóle nie pasuje tu to zdjęcie, ale wsadzę, bo tak XD Zrobione w Paryżu w ubiegłym roku przy spełnianiu marzenia :) Tęsknię ;C

4 komentarze:

  1. Nie lubię Cię od dziś!
    Nie dość, że polsat to paryz ;-;

    Rozdzial supi
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam bardzo serdecznie!
    Biedna cioteczka; nie dość, że struła siebie oraz kilku nieletnich alkoholem o niezidentyfikowanej nazwie, to jeszcze ów trunek okazał się być własnością jej byłego męża. Nie wiem, co jest gorsze - przytulanie kibla, czy mimowolne wspominanie ex małżonka. Mam jedynie nadzieję, że kobieta szybko wstawi nową szybę.
    Jestem bardzo dumna z Alice. Całkowicie obeszło ją, że w szkolnej gazetce została uwieczniona jej skromna charakterystyka. Brawa dla tej dziewoi. Myślę, że większość nastolatek po prostu nazwymyślałaby Peggy, a później kroczyła po szkole dumna z siebie niczym paw. Jeżeli bohaterka ucieszyła mnie swoją szczerością oraz brakiem próby ukrycia faktycznej osobowości, tak absolutnie nie rozumiem, dlaczego nie zareagowała, kiedy Amber wylała jej wodę na głowę. Niby nic wielkiego się nie stało, ale do próby poniżenia Alice można ten czyn podciągnąć. Nawet jeżeli dziewczyna nie przejęła się tym. Ponadto mam przeczycie, że "naturalna piękność" w podskokach pogna do brata, aby przytoczyć mu słowa Alice. Spodziewam się, że chłopak nie będzie zadowolony, iż dziewczyna nie jest nim szczególnie zainteresowana. Nawet śmiem niuchać aferę z tym związaną.
    Wiedziałam, że Rozalia poćwiartowała koszulkę Dajana. Pomyślałam o tym od razu, gdy tylko główna bohaterka przypomniała sobie o części garderoby, którą powierzyła białowłosej. Miło, że chłopak nie zdenerwował się na wieść o utracie wdzianka. Jednakże jego reakcja bardzo mnie zaskoczyła. Raczej się spodziewałam, że to Jade stworzy w głowie jakiekolwiek plany dotyczące Alice. A tu proszę, taka niespodzianka.
    Na koniec życzę dużych ilości weny oraz chęci. Mam również nadzieję, że następny rozdział ukarze się wcześniej. Miło jest także słyszeć, że masz zarys dalszej fabuły - to dobrze, że wiesz mniej więcej, o czym będziesz pisać. Spontaniczność jest dobra, ale później trudno za nią nadążyć.
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo co tak długo ja tu umarłam z tęsknoty za Alice. Rozdział fajny. pozdrawiam i życzę Duuuuuzo weny Harusia ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć!

    W końcu pojawiło się coś nowego:)Trochę musieliśmy czekać na rozdział, ale warto było:)
    Akcja powoli nabiera tempa. Ciekawa jestem o jaką przysługę poprosi naszą bohaterkę Dajan... No i też interesuje mnie, czy Amber wykorzysta to co powiedziała Alice o Natanielu... Znając jej charakterek to pewnie tak, ale kto wie, co nam przyszykujesz ;)
    Tak jak koleżankę wyżej, mnie też trochę uderzyło to, że Alice nie obroniła się przed Amber, tylko po prostu przyjęła tą wodę na siebie... Nie powinna jej tak po prostu odpuścić. Niby jej na niczym nie zależy, albo może inaczej - nie przejmuje się niczym i zlewa wszystko, ale żeby pozwolić na coś takiego? Myślałam, miałam nadzieję, że pokaże trochę tego swojego charakterku i da Amber nauczkę... Ale jeszcze nic straconego, może w kolejnym fragmencie przyszykuje dla niej zemstę?

    Czekam na dalsze losy Alice z niecierpliwością;)
    Ściskam mocno;)

    OdpowiedzUsuń